Procesja po chodniku z kwiatów. Praca i radość ludzi z powodu Bożego Ciała.
Dzisiaj o szóstej rano przez blednący księżyc nad Zimną Wódką nie biegła żadna rysa. 810 lat temu 16-letnia Julianna z Brabancji widziała jaśniejący księżyc przecięty ciemną rysą.
Było to pierwsze z wielu widzeń, które zdarzały się, kiedy adorowała Najświętszy Sakrament. Ten brak światła na tarczy księżyca pojęła jako brak w Kościele święta liturgicznego ku czci Najświętszego Sakramentu.
Czuła się wezwana przez Boga by to zmienić, dążyła do tego i niecałe 50 lat po pierwszym widzeniu Julianny papież Urban IV zapragnie święta dla całego Kościoła: Bożego Ciała.
- To dla nas naprawdę wielkie szczęście, że właśnie nasz dom nawiedzi dzisiaj Pan Jezus. Większego gościa nie można sobie wyobrazić w swoim domu i w swoim życiu. To jest błogosławieństwo wielkie. I taki zaszczyt… - głos Marioli Michalskiej z Zimnej Wódki więźnie w gardle ze wzruszenia.
Z mężem Pawłem, trojgiem dzieci (Anią, Łukaszem i Agatką), babcią, rodziną brata i sąsiadami budowali ołtarz przy swoim domu po raz pierwszy.
- Bez pomocy Bożej i ludzi nie dalibyśmy rady. Pan Bóg robi dla nas tyle każdego dnia, że chociaż tym ołtarzem chcę się mu odwdzięczyć - dodaje pani Mariola.
Uroczystość i procesja Bożego Ciała w Zimnej Wódce (diec. opolska) i w dwóch pozostałych miejscowościach parafii: w Kluczu i Olszowej, ma wyjątkowo piękną oprawę. Przez całą trasę procesji układane są chodniki z kwiatów. Wymaga to kilku dni przygotowań i pracy od świtu w dzień Bożego Ciała.
Drugi ołtarz w Zimnej Wódce stawia rodzina Janotów. - Mieszkam tu już od 41 lat i nigdy nie brakło nam kwiatów na ułożenie chodnika i przystrojenie ołtarza. Rodzina i sąsiedzi zawsze przynoszą, pomagają. Od wczesnego rana na ulicy jest taki ruch! Wszyscy chodnik układają. Jest naprawdę bardzo fajnie - mówi Róża Janota, układając ogromną ikebanę z różowych lilii, która stanie przy monstrancji z Najświętszym Sakramentem.
Na podwórzu ołtarz stawiają: Zygmunt, mąż pani Róży, syn Łukasz i jego teść Marcin oraz sąsiad Grzegorz. Synowa Barbara wycina kwiaty z klombu, a druga synowa Ewelina prasuje materiał i upina go wokół stelażu, na którym stanie monstrancja. Mąż pani Eweliny dopiero dojeżdża na wielkie święto z Austrii, gdzie na co dzień pracuje.
W tym roku Mszy św. uroczystości Bożego Ciała przewodniczył ks. Damian Sładek, neoprezbiter z sąsiedniego Jaryszowa. W kazaniu wspominał o tym jak przed seminarium pracował za granicą.
- Nigdy nie myślałem, że Bóg doświadczy mnie w ten sposób. Po raz pierwszy w życiu, mając 21 lat, zatęskniłem za otwartymi drzwiami kościoła, zatęskniłem właśnie za Eucharystią - mówił, wspominając pewną niedzielę, kiedy zastał zamknięty kościół, w którym od wielu tygodni nie była odprawiana Msza św.
- To było dla mnie ogromnie trudne doświadczenie: że nie ma księdza, nie ma Eucharystii, nie ma konsekracji - mówił ks. Sładek.
Uroczystości przewodniczył neoprezbiter ks. Damian Sładek Andrzej Kerner /Foto Gość - Dzięki Ci, Boże, że jesteś z nami w każdym dniu naszej doczesnej pielgrzymki. Obyśmy przez nasze modlitwy przybliżyli się do Jezusa Chrystusa, który staje się naszym ciałem przez Komunię, zjednoczenie - abyśmy i my stali się dziećmi Bożymi. Tu na ziemi, a kiedyś w wieczności - powiedział ks. Józef Żyłka, proboszcz parafii Klucz, do której należy Zimna Wódka.
Rodziny Janotów, Michalskich i inne rodziny w Zimnej Wódce po barwnej procesji, której blasku dodawała orkiestra dęta, zasiadły do świątecznego śniadania w szerokim, rodzinnym gronie.
- Cała rodzina razem. Jest pięknie i wesoło, mamy o czym rozmawiać, żartujemy - cieszy się Róża Janota.
Jeśli św. Julianna z Brabancji ma dzisiaj powody do wyjątkowej radości, to może dzieli się nią z Zimną Wódką? Boże Ciało jest tutaj tak wyjątkowe.