Na straży granic i krzyża

Ks. Tomasz Horak

|

Gość Opolski 28/2012

publikacja 12.07.2012 00:15

Biskupią Kopę znam od czterdziestu z górą lat. Środę 30 kwietnia 2003 r. zapamiętałem szczególnie.

Na straży granic i krzyża Kříž smíření – Krzyż pojednania – Versönungskreuz Edward Świeca

Dochodziłem do wieży. Na ciesielskich koziołkach leżały belki tworzące krzyż. Pracował przy nich jakiś człowiek. Na mój widok (a byłem „po cywilu”) wyprostował się i oznajmił: „Ja jsem věřici křesťan a katolík – jestem wierzącym chrześcijaninem i katolikiem!”. Odpowiedziałem: „Ja też. I jestem katolickim księdzem”. Długośmy rozmawiali – o krzyżu, o wierze, o nowo wytrasowanych szlakach. To był początek naszej przyjaźni podtrzymywanej kolejnymi odwiedzinami na szczycie. Mirek Petřik, kasztelan wieży, życie związał z Kopą, krzyżem, lasem, turystyką. Ciekawy człowiek. I wierzący chrześcijanin katolik. A w Czechach „wierzący” znaczy więcej niż w Polsce. Przygotowany krzyż czekał długo. Miał stanąć po północnej stronie i „patrzyć” ku Śląskowi. Administracyjne przeszkody piętrzyły się wyżej niż góra. Wreszcie w roku 2005 krzyż stanął poniżej szczytu i spogląda ku południowi, skąd przychodzą Czesi, ale także Polacy i Niemcy. W tych trzech językach nazwany został krzyżem pojednania. Lubię chodzić tamtędy na górę – nie tylko lżej i bliżej niż z Jarnołtówka, ale ruch jest międzynarodowy. Ze wszystkimi gadam „po ichniemu” – taka jest prawda tych okolic. I nikt nie wstydzi się polszczyzny ni czeszczyzny, ani nie boi się niemczyzny.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.