Aby przyjść, trzeba wyjść

Karina Grytz-Jurkowska

To lapidarne stwierdzenie podsumowuje konieczność działania, do którego pobudza nas nasza wiara. To też bywa dobrą jej miarą.

Aby przyjść, trzeba wyjść

Wspominani dziś Trzej Królowie ze Wschodu przemierzyli długą drogę, by pokłonić się Zbawicielowi. Maryja, choć sama brzemienna, z pośpiechem szła pomóc swojej krewnej Elżbiecie, usłyszawszy, że tamta spodziewa się dziecka. Radosna Nowina w sercu nie pozwalała na bezczynność.

Organizowany po raz pierwszy w Opolu orszak Trzech Króli, mimo kiepskiej pogody, zgromadził sporo uczestników. Idąc przez miasto, nie maszerowali oni w obronie czegoś albo przeciwko czemuś, po prostu radośnie zdążali do stajenki oddać pokłon Dzieciątku Jezus. Podobne świadectwa wiary swoją obecnością dawali wierni na bożonarodzeniowych koncertach charytatywnych, wspomagając chorych, potrzebujących, misjonarzy. Inni, młodzi kolędnicy, ogłaszają dobrą nowinę o zbawieniu, chodząc od domu do domu.

Dać świadectwo wiary dzisiaj, w tym miejscu, gdzie jesteśmy - niby łatwe, bo przecież za przekonania religijne nikt nikogo tutaj nie prześladuje. Jednak, jeśli chodzi o nasze sprawy, wolimy sami trzymać ster swojego życia, układać je po swojemu, a wiarę zamknąć w sferze prywatności. A nie zawsze nasza wizja świata jest zgodna z tym, co proponuje nam Bóg.

Czasem przez wzgląd na Niego trzeba zaryzykować, zrezygnować z czegoś, co się opłaca. Częściej po prostu porzucić wygodne miejsce w fotelu przez telewizorem lub komputerem i przejść do działania. Może pójść wspólnie pokolędować, posiedzieć przy rozmowie albo odwiedzić kogoś chorego czy samotnego?

Paradoksalnie dzisiaj, w dobie społeczeństwa informacyjnego, mając do dyspozycji telefony, internet, media coraz trudniej wyjść Bogu naprzeciw, trudniej też wyjść do drugiego człowieka. Nie wystarczy wrzucić kilka złotych lub zrobić przelew na szczytny cel i wrócić do swoich bieżących spraw z poczuciem zadowolenia. Radość rodzi się w bezpośrednim spotkaniu. Najcenniejsze, co możemy dać, to czas, swoją uwagę i obecność. Żeby odnaleźć Boga w stajence czy w drugim człowieku, trzeba do niego przyjść. Nie czekajmy zatem, wyjdźmy…