Aby w facecie narodził się mężczyzna, musi w nim umrzeć chłopiec.
Podczas męskiej wyprawy „wojowników” porządku pilnowała... suka Figra
Ks. Krzysztof Bytomski
Nie chcemy spędzić życia przed telewizorem, ale wykorzystać je dobrze, umocnić się w wierze i poczuć się prawdziwym facetem – twierdzą członkowie grupy Przymierze Wojowników z Nysy. Są wśród nich przedsiębiorcy i pracownicy, m.in. budowlaniec, architekt i pośrednik ubezpieczeniowy. Jedni są w małżeństwie niecałe dwa lata, inni prawie dwadzieścia. Mają kilkumiesięczne dzieci i kolejne w drodze albo już nastoletnie, a sami liczą sobie 30–45 lat.
Męski instynkt
– Rok temu w Wielkim Poście wpadłem na pomysł, żeby utworzyć taką grupę „wojowników”, wyłącznie dla mężczyzn. Mamy bowiem kryzys ojcostwa, męskości w Kościele, mało panów uczestniczy w jego życiu, także różne inicjatywy skierowane są raczej do kobiet. Nie znaczy to, że mężczyzna nie może modlić się Różańcem czy dopasować do różnych grup, jednak mamy trochę inne potrzeby – opowiada o początkach ks. Krzysztof Bytomski. Pierwsze spotkanie odbyło się w zeszłym roku w Niedzielę Wielkanocną o godz. 3.30 nad ranem. Z czasem dochodzili kolejni mężczyźni osoby, na razie jest ich siedmiu z Nysy i jeden gościnnie z Wrocławia. Każdy jest głową rodziny, mężem, ojcem, ma pracę, obowiązki.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.