Ludzie boją się ataku i uciekają

Andrzej Kerner

publikacja 06.09.2013 13:45

S. Urszula Brzonkalik z Bejrutu (Liban) prosi o modlitwę za Syrię i Bliski Wschód.

Ludzie boją się ataku i uciekają Dziecko syryjskie w obozie dla uchodźców w libańskiej dolinie Bekaa. Syryjczycy mieszkają tam m.in. w niedokończonych budynkach przemysłowych, halach etc. Patrick Nicholson / Caritas Internationalis

O aktualną sytuację i nastroje w Libanie zapytałem pracującą tam od 6 lat s. Urszulę Brzonkalik, franciszkankę misjonarkę Maryi. Do graniczącego z Syrią Libanu napływa najwięcej uchodźców. Dane UNHCR na 4 września mówią o 723 tysiącach osób, libańskie źródła rządowe oceniają, że jest ich milion. Liban ma ok. 4 milionów mieszkańców.

- Uchodźców mamy tu coraz więcej. Przedwczoraj z Syrii do Libanu przejechało szesnaście tysięcy samochodów! Tak jest codziennie. Syryjczycy boją się ataku i uciekają. Na ulicach życie z grubsza toczy się normalnie, choć Liban ma swoje problemy: niedawno w Trypolisie był atak na dzielnicę szyicką, potem atak na dzielnicę sunnicką – relacjonuje siostra.

Kościoły są obecnie dobrze ochraniane przez policję i wojsko. – Każdy wchodzący na Mszę jest dokładnie sprawdzany, prawie jak na lotnisku – mówi s. Urszula, która prowadzi w Bejrucie akademik dla dziewcząt. Mieszkają w nim razem chrześcijanki, muzułmanki, druzyjki.

- Żyjemy na beczce prochu. Nie wiem czy do tego można się przyzwyczaić. Jest mi niezwykle szkoda Syryjczyków, bo coraz bardziej się czuje, że Amerykanie jednak będą bombardować. A Syryjczycy już i tak cierpią – podkreśla s. Urszula Brzonkalik, franciszkanka misjonarka Maryi od 17 lat żyjąca na Bliskim Wschodzie. Wśród jej podopiecznych są dziewczęta, których rodzice pozostali w Syrii.

Ludzie boją się ataku i uciekają   S. Urszula Brzonkalik FMM w Opolu Andrzej Kerner /GN

- Dziewczyny z Aleppo, największego syryjskiego miasta mówią mi, że tam już nie można ani wjechać ani wyjechać. Od tygodnia nie mają z rodzicami kontaktu internetowego. Z rozmów telefonicznych wynika, że już prawie nie mają co jeść. W dodatku jest wielka niewiadoma i obawa, czy te amerykańskie bomby nie będą spadać na ludzi, czy są one tak dokładnie wymierzone? Ludzie się boją, że to nie będzie tylko kilka bombardowań, ale, że to się może rozwinąć w wielką wojnę – opowiada s. Urszula.

- Ludzie się tu niesamowicie modlą. Jedyna nasza ostoja w Bogu. Wszyscy się przygotowują na te modlitwy i post w sobotę. W naszej kaplicy będą się modlić chrześcijanie i muzułmanie, m.in. ludzie z międzyreligijnego stowarzyszenia „Adian”. Tu już nie ma podziałów: chrześcijanie, muzułmanie, wszyscy się boją i po prostu chcą razem prosić Boga. Jeżeli Pan Bóg nie pomoże to już nic nie pomoże. Takie są tu nastroje – mówi misjonarka i zwraca się z prośbą do Czytelników „Gościa”. - Naprawdę bardzo prosimy o modlitwę, bo tu wszyscy się bardzo niepokoją. Nie można powiedzieć, że w Polsce nic nie da się zrobić. Ważna jest każda osoba, która poczuje się odpowiedzialna za ten świat i za ten konflikt, który wam się może wydaje gdzieś tam daleko. Jest w nas cicha nadzieja, że znajdzie się jeszcze jakieś pokojowe wyjście z tej sytuacji, ale zagrożenie jest ogromne, nie można być naiwnym – mówi.