„Uciszone” strzałem

Anna Kwaśnicka

publikacja 30.11.2011 13:45

Od 25 listopada 2011 roku w archidiecezji wrocławskiej prowadzony jest proces beatyfikacyjny s. Paschalis Jahn i dziewięciu towarzyszek ze Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety. Tekst pochodzi z Archiwum Gościa Opolskiego - nr 48/2011.

„Uciszone” strzałem Zbiorowa mogiła znajduje się w ogrodzie Domu św. Elżbiety Anna Kwaśnicka /Foto Gość

„Noszę świętą suknię i nigdy z tobą nie pójdę” – stanowczo powiedziała s. Paschalis, trzymając w ręku krzyżyk od różańca, gdy radziecki żołnierz brutalnie nagabywał ją by z nim poszła. Był dzień 11 maja 1945 roku. Siostry, które na polecenie przełożonej uciekły przed Armią Czerwoną z Domu św. Elżbiety w Nysie, ukrywały się wraz z innymi ludźmi w czeskiej miejscowości Sobotin. Gdy żołnierz zagroził s. Paschalis, że strzeli, jeśli z nim nie pójdzie, uklęknęła i powiedziała: „Należę do Chrystusa, On jest moim Oblubieńcem, możecie mnie zastrzelić”. Modliła się słowami: „Mój Jezu, daj mi siłę przy umieraniu”, poprosiła o przebaczenie tych, którzy stali obok, a gdy zaległa cisza, padł strzał.

To czas męczenników

Urodzona w Górnej Wsi (dziś dzielnica Nysy), ochrzczona w nyskim kościele św. Jana Chrzciciela, 29-letnia s. Paschalis, broniąc swej godności i czystości, którą ślubowała, została zabita. – Droga przed nią była otwarta. Była młoda, dopiero po ślubach czasowych, ale jednocześnie dojrzała dla nieba. Dziś młodzież tak szybko rezygnuje, poddaje się, a s. Paschalis była wierna do końca Temu, którego wybrała – mówi s. Margarita Cebula, która w 1995 roku, w 50. rocznicę śmierci, opracowała pierwsze biogramy sióstr elżbietanek z prowincji nyskiej, które zginęły z rąk radzieckich żołnierzy.

Zimą i na wiosnę 1945 roku, gdy pochód Armii Czerwonej przez Śląsk Opolski i Dolny Śląsk niósł brutalne mordy, zniszczenie i upokorzenie, niewinnie zginęło wiele osób duchownych, konsekrowanych i świeckich, które nie zaparły się swej wiary. Wśród nich elżbietanki, świętujące 3 lata wcześniej 100-lecie istnienia swego zgromadzenia. – Na Śląsku zginęło ok. 100 naszych sióstr. Jedne broniąc czystości, inne stając w obronie bliźnich czy pełniąc posługi miłosierdzia. Już w 1959 roku spisane zostały zeznania naocznych świadków, jednak realia społeczno-polityczne jeszcze długo nie pozwalały na oficjalne rozpoczęcie procesu – wyjaśnia s. Margarita Cebula.

Udowodnić świętość

S. Paschalis Jahn, s. Acutina Goldberg, s. Adela Schramm, s. Adelheidis Tőpfer, s. Edelburgis Kubitzki, s. Felicitas Ellmerer, s. Melusja Rybka, s. Rosaria Schelling, s. Sabina Thienel, s. Sapientia Heymann to dziesięć służebnic Bożych, których proces beatyfikacyjny rozpoczął się 25 listopada w archikatedrze wrocławskiej. – Oprócz udowodnienia męczeńskiej śmierci, konieczne jest dowiedzenie sławy świętości wśród wiernych, jak i przedstawienie życia kandydatek na ołtarze. Nie o wszystkich siostrach, które zginęły w 1945 roku, zachowało się wystarczająco informacji, by móc włączyć je do grona kandydatek na ołtarze – mówi s. Margarita Cebula. Wśród 10 służebnic Bożych pięć pochodzi z dzisiejszej diecezji opolskiej: z Nysy s. Paschalis i s. Adelheidis, z Rudziczki s. Sabina – zamordowana w Lubaniu (diecezja gliwicka), z Pawłowa s. Melusja, a z Dąbrówki Dolnej s. Edelburgis, która zginęła w Żarach (diecezja zielonogórsko-gorzowska). W Nysie zamordowane zostały cztery kandydatki do chwały ołtarzy: s. Adelheidis, s. Felicitas, s. Melusja i s. Sapientia. – Proces beatyfikacyjny powinien odbywać się na terenie diecezji, w której siostry zginęły, ale ponieważ jest prowadzony jeden proces zbiorowy, za zgodą biskupów opolskiego, ołomunieckiego, legnickiego i zielonogórsko-gorzowskiego, możliwe było jego przeniesienie do archidiecezji wrocławskiej – wyjaśnia s. Margarita. Postulatorką w procesie jest s. Miriam Zając z prowincji wrocławskiej.

Dramat w klasztornych murach

– 24 marca 1945 roku Dom św. Elżbiety przy ul. Słowiańskiej w Nysie, będący klasztorem sióstr emerytek, zajęli żołnierze Armii Czerwonej. Rano jeszcze odprawiona została Msza św., a potem zgoniono wszystkie siostry do sutereny – opowiada s. Margarita Cebula. Żołnierze wdarli się również do sąsiednich budynków zgromadzenia: Domu św. Notburgi i Domu św. Jerzego. – Rozpoczął się wielki dramat, a dla wielu sióstr ostatnia i jednocześnie męczeńska droga, którą opisali naoczni świadkowie. Wiele sióstr zmarło wskutek zastraszenia i wycieńczenia. Odmówienie czegokolwiek groziło kulą – wyjaśnia s. Margarita. 24 marca zginęły służebnice Boże: 40-letnia s. Melusja, która stanęła w obronie młodej dziewczyny, ratując ją i swoje dziewictwo za cenę własnego życia, a także 70-letnia s. Sapientia. Po tym, jak na rozkaz żołnierzy siostry zebrały się w refektarzu, jeden z napastników chciał wyprowadzić na zewnątrz młodą siostrę. Wówczas siedząca obok niej s. Sapientia porosiła: „Ach proszę, ależ nie”. Natychmiast żołnierz przyłożył broń do jej skroni i wystrzelił.

Śmiercionośne kule

Następnego dnia, 25 marca, pochodząca z Bawarii 56-letnia s. Felicitas pospieszyła z pomocą nieprzytomnej przełożonej domu, którą karabinem uderzył radziecki żołnierz. Wówczas napastnik próbował wyprowadzić ją siłą, ale broniła się. Gdy padł strzał ostrzegawczy, s. Felicitas stanęła pod ścianą, ramiona wyciągnęła na kształt krzyża i głośno zawołała: „Niech żyje Chrystus Kr…!”. – Nie dokończyła wezwania „Król”, dosięgła ją śmiercionośna kula. Żołnierz brutalnie stanął na głowie i klatce piersiowej ofiary – czytamy w biogramie służebnicy Bożej s. Felicitas. Tego samego dnia zamordowana została służebnica Boża s. Adelheidis. Do pokoju, w którym przebywała wraz z podopiecznymi, wszedł żołnierz i prowokacyjnie pokazał zakrwawioną rękę, pytając kto strzelał. Wszyscy zgodnie z prawdą zaprzeczyli, a on wystrzelił i zabił s. Adelheidis i s. Sylwestrę. – Ich ciała pochowano w ogrodzie, a 1946 roku przeniesiono na Cmentarz Jerozolimski – wyjaśnia s. Margarita. Natomiast do dziś w ogrodzie Domu św. Elżbiety w zbiorowej mogile spoczywa 12 osób, zarówno siostry zakonne, jak i osoby świeckie, które zginęły w 1945 roku.

Orędowniczki w niebie

Pamięć męczeńskiej śmierci była nieprzerwanie pielęgnowana, choć w ukryciu, bo oficjalnie siostry nie mogły o niej mówić. Na cmentarzu w Sobotinie grób s. Paschalis po dziś dzień jest pielęgnowany przez mieszkańców, którzy przekazywali sobie ustnie historię dzielnej męczenniczki. W latach powojennych miejscowy proboszcz przychodził tam – głównie z młodzieżą, na wspólną modlitwę. S. Paschalis jest najmłodszą z grona elżbietańskich męczennic. Zachowało się też najwięcej przekazów o jej życiu. – Od rodzonej siostry s. Paschalis otrzymałyśmy jej zdjęcia i listy, które pisała do matki. W ostatnich można wyczytać, że żyła świadomością, że śmierć może być blisko – mówi s. Margarita.

Znakiem pamięci o męczenniczkach jest również fakt, że przy zbiorowej mogile w ogrodzie przy ul. Słowiańskiej młode siostry modliły się i modlą o łaskę wytrwania w powołaniu. – Pamiętam, jak w 1984 roku delegacji sióstr z Niemiec udało się przyjechać do Nysy. Wtedy obserwowałam, z jakim przejęciem składają kłosy zboża na tym grobie – wspomina s. Margarita, podkreślając, że dla każdego z nas służebnice Boże ze Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety są wzorem wierności Chrystusowi. W czasach, gdy czystość jest tak często deprecjonowana, warto spojrzeć na przykład sióstr, które w obronie godności swojej i bliźnich oddały życie.

Tekst pochodzi z Archiwum Gościa Opolskiego - nr 48/2011.