Ludzkie historie. Rzeźbi, gra, śpiewa, opowiada – tyle talentów w jednym człowieku. Ale przede wszystkim kocha to, co robi, szanuje tradycję i dzieli się nią z innymi.
A oto warsztat ludowego rzeźbiarza i jego dzieła
Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość
Na jarmarcznym stole ma przeważnie rząd drewnianych, malowanych postaci. Stoi więc św. Antoni z chlebem, tulący Dzieciątko i św. Jan Nepomucen, chroniący od powodzi. Tuż obok baba w chustce, rolnik z kosą i starzyk z kuflem w dłoni. Są i zwierzęta – konie z wozami i karety, do których zaprzęgano od święta, i bociany, które podobno przynoszą dzieci. – A z tym bocianem to coś musi być na rzeczy – śmieje się Norbert Kleman, twórca ludowy, pochodzący z Izbicka. Kiedyś kobietę, która na jarmarku zagadała, że jest osiem lat po ślubie, a nie ma dzieci, namówił, by kupiła figurkę tego ptaka. Za rok przyszła, mówiąc: „Chłopie, tyś mi poradził! Już momy fajnego syneczka!”.
Talent w genach
– Mój ojciec, Józef był cieślą budowlanym, stawiał ludziom chałupy… A zimą, jak nie było roboty, to siedział przy piecu i rzeźbił. Jak byłem mały, to się temu przyglądałem. I myślę, że mam to trochę w genach – opowiada Norbert Kleman. Z okazji Pierwszej Komunii św. dostał od ojca w prezencie zestaw dłutek. Potem odziedziczył i resztę narzędzi, gdy tata dość wcześnie mu zmarł.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.