Trzy najważniejsze słowa

Andrzej Kerner

publikacja 20.06.2015 15:07

O. Symeon Stachera OFM, od lat zajmujący się uchodźcami w Maroku, mówi o tym, jak ich przyjmować.

O. Symeon Stachera OFM, wikariusz generalny archidiecezji Tanger (Maroko) O. Symeon Stachera OFM, wikariusz generalny archidiecezji Tanger (Maroko)
Andrzej Kerner /Foto Gość

O. Symeon Stachera OFM pochodzi z Dobrzynia k. Brzegu, jest franciszkaninem z prowincji św. Jadwigi Śl. Od 13 lat pracuje w Maroku, obecnie jest proboszczem katedry w Tangerze i wikariuszem generalnym archidiecezji Tanger. Zna problem uchodźców z codziennego doświadczenia. Korzystając z jego pobytu w Opolu zadałem mu dwa pytania na ich temat.

Czy migranci z ubogich krajów Afryki idą do Hiszpanii przez Maroko, przez Tanger czy kierują się raczej do Włoch przez Libię?

Różnymi drogami ci ludzie dochodzą. Libia w swoim chaosie przyjmuje wszystkich – tamtędy idą zwłaszcza uchodźcy z Bliskiego Wschodu: Syrii, Iraku, a także z Afryki wschodniej, z Erytrei. Ku nam kieruje się Afryka zachodnia i południowo-zachodnia – od Kongo przez Kamerun, Togo, Benin, Wybrzeże Kości Słoniowej, Nigerii, Nigru, Sudanu, Mauretanii. Do nas dochodzą przez Algierię, gdzie są mocno ścigani. W ubiegłym roku Maroko wydało 18 tys. pozwoleń na pobyt stały. To gest w kierunku Unii Europejskiej, która śle dość poważne środki, by zatrzymać migrację. Migracja w Maroku w jakiś sposób się „ucywilizowała”. Migranci przychodzą do nas, proszą także o jałmużnę na ulicach. I przychodzą do kościołów: jak kiedyś na Mszy mieliśmy 20-40 osób w niedzielę, to teraz jest 600. Jakby nabrali odwagi, czują swoją wartość. Również przez to, że jesteśmy z nimi, czynimy ich życie bardziej ludzkim. W Maroku widać poszukiwanie rozwiązań dla uchodźców. Choć są nadal tragedie – morze, które jest jedyną drogą do Europy pochłania ofiary prawie co noc. Myślę, że Europa ma wiele do zrobienia. Trzeba myśleć, jak Afrykę uczynić bardziej szczęśliwą, jak rozwinąć te kraje. Bo ci, którzy uciekają z nich mówią nam: jesteśmy nieszczęśliwi, chcemy się uczyć, chcemy zażyć trochę szczęścia jakie wy macie.

Diecezja opolska zadeklarowała przyjęcie tymczasowo 50 chrześcijańskich rodzin z Syrii. Ojciec od lat ma do czynienia z uchodźcami pragnącymi dostać się do Europy, rozumie Ojciec sytuację chrześcijan żyjących w świecie islamu. Co jest najważniejsze w kontaktach z nimi? Czego się wystrzegać?

W kontaktach z uchodźcami najważniejsze są trzy słowa. Poznać: uczynić wszystko, aby otworzyć się na inność, ludzi inaczej myślących niż my, poznać ich życie, ich historie, tragedie , pragnienia , słuchać ich.  Być dla nich sercem Jezusa... . Drugie: zaakceptować: ich świat jest inny od naszego. Są z Bliskiego Wschodu, niosą swój wymiar religijny w wydaniu orientalnym. Nie oceniajmy ich, ani nie wydawajmy osądów. Po prostu z sercem na dłoni zaakceptujmy ich takimi jakimi są. I w końcu pokochać: to najpiękniejsze i najtrudniejsze, bo miłość weryfikuje się każdego dnia. Pokochać, to przyjąć na siebie trudności, które przyjdą. To tak jak w małżeństwie, dwie osoby się docierają w miarę czasu i ciągną zaprzęg tym samym rytmem... .Od uchodźców będzie oczekiwane świadectwo ich chrześcijańskiej postawy i wartości, które przyniosą ze sobą. Trzeba się wystrzegać – z obydwu stron – pochopnych opinii, nie oceniania całości zjawiska, generalizowania. Trzeba towarzyszyć każdej sytuacji i każdemu człowiekowi, każdej rodzinie z osobna.

W następnym numerze "Gościa Opolskiego" z 28 czerwca ukaże się dłuższa rozmowa z o. Symeonem m.in. na temat zagrożenia chrześcijan w Maroku i reakcji muzułmanów na barbarzyństwo tzw. Państwa Islamskiego.