Uczą szycia i życia

Karina Grytz-Jurkowska

|

Gość Opolski 05/2016

publikacja 28.01.2016 00:00

Siostry jadwiżanki. W przekazach dotyczących czarnowąskiego klasztoru jest historia, jak to były wychowanek, który przed wojną tam mieszkał, przyprowadził do klasztoru sześćdziesiątkę dzieci, bo wiedział, że w tym miejscu znajdą pomoc. – Siostry przyjęły je wszystkie. Martwiły się tylko, jak w ciężkim powojennym czasie wyżywią je i ubiorą. Ale udało się, pewnie przy wsparciu miejscowej ludności – opowiada s. Anastazja.

 W Czarnowąsach mieszka obecnie s. Felicjana Mnich, najstarsza jadwiżanka w diecezji (pierwsza z prawej). Obok niej s. Anastazja, s. Aldona oraz s. Awelina W Czarnowąsach mieszka obecnie s. Felicjana Mnich, najstarsza jadwiżanka w diecezji (pierwsza z prawej). Obok niej s. Anastazja, s. Aldona oraz s. Awelina
Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Klasztor w Czarnowąsach jest w diecezji opolskiej jednym z trzech, obok Ostrożnicy i Zakrzowa, należących do Zgromadzenia Sióstr św. Jadwigi od Niepokalanej Dziewicy i Bogarodzicy Maryi (CSSH). Największy i najstarszy za rok będzie świętował 115. rocznicę powstania. Siostry w niebieskich welonach, nie zawsze znane z imienia, dla wiernych są świadectwem wiary i Bożego miłosierdzia.

Najlepszy prezent

Gdy działa się opisana we wstępie historia, w klasztorze było ponad 30 sióstr, wspieranych przez świecki personel. W 1945 roku miały pod opieką ok. 120 dzieci w wieku 6–12 lat, zarówno sierot, jak i dzieci z miejscowej wsi, które przygotowywały do szkoły, uczyły języka polskiego. Pielęgnowały też chorych i wypiekały hostie. Za czasów PRL odebrano im część zadań, a w 1956 roku władze w ramach reorganizacji odebrały im dzieci w normie intelektualnej, wymieniając je na wychowanki z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu znacznym i głębokim. Obecnie w prowadzonym przez jadwiżanki Domu Pomocy Społecznej jest ok. 120 podopiecznych – dzieci, młodzieży i dorosłych, którzy tu dorastali.

Smacznie i oszczędnie

Zakrzowski klasztor istnieje od 1934 roku. Nie licząc wywózki w 1954 roku do Katowic-Bogucic, siostry posługiwały nieprzerwanie, towarzysząc ludziom w czasie pokoju, wojny, razem z nimi cofając się przed frontem czy trwając przy wkraczaniu wojsk radzieckich. Do dziś są w ich kronice wspomnienia o tych trudnych czasach – mimo to chwilami humorystyczne, a zawsze budujące. Mieszkańcy pamiętają ich posługę pielęgniarską, chwaląc, jak sprawnie robiły zastrzyki czy rwały zęby. W czasie wojny azyl i opiekę na tyłach klasztoru znaleźli samotni starsi i chorzy, zaś parafianki, dziś dojrzałe kobiety, a wówczas dziewczęta, do dziś wykorzystują umiejętności nabyte „na naukach” u sióstr. – Nauka szycia, haftu czy innych przydatnych w gospodarstwie domowym rzeczy bardzo się później przydawała w samodzielnym prowadzeniu gospodarstwa – przyznaje Edeltrauda Kaduk z Cisku, chodząca przed laty do sióstr. Wówczas, gdy dziewczęta kończyły edukację najczęściej na poziomie szkoły podstawowej bądź ewentualnie zawodowej, nie było dostępu do internetu, a w sklepach nie leżały gotowe ubrania czy półprodukty żywnościowe, umiejętność szycia, oszczędnego i smacznego gotowania była u panny ceniona.

Ciche dobro

Dziś siostry wcześniej przez lata pełniące posługę jako katechetki bądź zakrystianki, w Zakrzowie są przede wszystkim wsparciem modlitewnym parafii. – Teraz modlimy się za Kościół, za ojczyznę, za ludzi, ale też potrzebujemy modlitwy, zwłaszcza o nowe powołania – mówi przełożona, s. Norberta. Z s. Gemmą swoją obecnością podnoszą na duchu chorych, którzy widzą, jak z cierpliwością i nadzieją znoszą swoje cierpienia, trwając przy Jezusie. Młodsza, s. Adela, dba o kościół i ministrantów, zaś s. Czesława, będąca kiedyś kierowcą abp. Damiana Zimonia, w razie potrzeby wozi chorych do lekarza. Dyskretnie, na miarę swoich możliwości, dzielą się z potrzebującymi. W parafii w Ostrożnicy siostry ze Zgromadzenia św. Jadwigi mają swój dom od 1929 roku. Dziś jest ich trójka: s. Bertranda – przełożona, s. Anzelma – zakrystianka, będąca tam od 6 lat, i s. Grażyna, która 1,5 roku temu przyszła tu z zakrzowskiej placówki. Ich dom latem tonie w kwiatach, a prócz zajmowania się kościołem i domem jadwiżanki posługują, np. prowadząc często Różaniec za zmarłych.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.