Miłość. Wiele razy wydawało się, że już koniec. Mówiłam: „Panie Boże, dałeś mi ją, nie zabieraj”.
– Ania jest taka fajna, lubi siedzieć na kolanach, tulić się – mówi Sylwia Werner
Andrzej Kerner /Foto Gość
Sylwia Werner odpowiada na pytanie, kiedy są najmilsze chwile. – Ania jest taka fajna, jak ją przebieram. Wezmę ją na kolana, ona potrafi siedzieć, tulić się, głaskać. Ale najbardziej lubi siedzieć u Justyny na kolanach, bo ona jej śpiewa do uszka. Jak kładzie się spać, mówię: „daj buzi”, ona nastawia buźkę. A nieraz sama zawoła, żeby ją pocałować w łóżku, odkrywa kocyk, którym zasłania oczy, i chce buzi – opowiada.
Ania uwielbia też kąpiele, spacery, przejażdżki. Najlepiej z muzyką. Kiedy w łazience gra radio, to w wannie tańczy, pluska się, trzeba dolewać ciepłej wody, bo nie chce wyjść z tej muzycznej kąpieli. To samo ze spacerami. – Gdy mijamy stawek we wsi i skręcamy do domu, to wszyscy słyszą, że Ania wraca – opowiada mama. Bo Ania sprzeciw wyraża krzykiem, jękiem, rodzajem zawodzenia. Pani Sylwia mówi prosto: – Masakra, od stawu taki wrzask, że koniec.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.