Jorg, ostatni rolnik z Tomeczków

Andrzej Kerner


|

Gość Opolski 13/2016

publikacja 24.03.2016 00:00

Pan Jezus nie chodził po miastach, ale najwięcej po wioskach – mówi 
rolnik z Zakrzowa koło Gogolina.


Mimo wszystkich problemów, widok prosiaków cieszy gospodarza Mimo wszystkich problemów, widok prosiaków cieszy gospodarza
Andrzej Kerner /Foto Gość

W kominku płonie ogień, dzięki czemu jest tu ciepło i przyjaźnie. W jeden z tych nieprzyjemnych, szarych dni, których nie szczędzi nam tegoroczne przedwiośnie, ma to swoje znaczenie. Siedzimy w salonie, w pokoju gościnnym domu Jorga i Doroty Tomeczków w Zakrzowie k. Gogolina. – Ten pokój i kuchnia to jest najstarsza część domu. Ona jeszcze była kryta strzechą. Potem przez mojego dziadka została rozbudowana reszta parteru. A piętro dobudował mój ojciec – opowiada Jorg Tomeczek. Jego rodzina mieszka i gospodaruje na tej ziemi od 400 lat.


Lata ciężkie


Niestety, dokumenty związane z długą historią rodziny zostały zniszczone przez żołnierzy radzieckich w czasie wojny. – O tym, że żyjemy tu 400 lat, wiemy teraz tylko z opowieści rodzinnych – mówi gospodarz. Na kapliczce św. Jacka stojącej nad zakrzowskim stawem umieszczona jest tablica ofiar i poległych z Zakrzowa w czasie I i II wojny światowej. Na pierwszym miejscu na liście 17 mieszkańców wsi, którzy zginęli w I wojnie, jest Tomeczek Bernhardt. Dłuższa lista dotyczy II wojny – tu Tomeczków jest trzech. Wśród nich Ignaz Tomeczek. – To był mój dziadek. Został w Dąbrówce zastrzelony przez ruskich. Stąd ludzie byli ewakuowani za linię frontu, do Kadłubca. Dziadek z ojcem przyszli do Zakrzowa, ojciec miał wtedy 13 lat, nakarmić zwierzątka. Jechali sankami. W Dąbrówce przy kapliczce ich dopadli i….

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.