Ewangelizacja - wspólnota i autorytet

Ks. Tomasz Horak

Pytam: jaki autorytet jest potrzebny? na czym bazujący? jak się objawiający (lecz nie narzucający)? by wspólnota rosła, a ewangelizacja była możliwa i owocna?

Ewangelizacja - wspólnota i autorytet

„Jaka jest nasza największa słabość? Czeka na nas wiele zakamuflowanych pułapek tylko ...dlaczego inni na nas je zastawiają. Dlaczego my tych pułapek nie zastawiamy?” Pyta przed tygodniem w swoim poście czytelnik – a to w kontekście ważkiego stwierdzenia abpa Nossola: „nie bójmy się silnego islamu ale słabego chrześcijaństwa”. I pada próba odpowiedzi. Trudnej odpowiedzi, może nawet nieco prowokującej: „oni mają plan walki z Kościołem a my nie mamy planu ewangelizacji. Dla nas ewangelizacja jest wtedy kiedy ktoś coś mówi o Chrystusie ...to mało, to stanowczo za mało”. Tak, racja. Owszem, mówienie o Chrystusie, przedkładanie słów i treści ewangelii jest jądrem ewangelizacji. Posłużę się (w stylu Jezusowej ewangelii) porównaniem. Jest orzech. Widać twardą skorupę, nie tylko widać – można dotknąć tej twardości. Ktoś odrzuci. Ktoś spróbuje zębami. Ktoś przyłoży kamieniem... Ten ostatni ma rację. Skorupa do odrzucenia. A w środku – pyszności! Ewangelizacja, by mogła zaistnieć, musi najpierw dotrzeć do tych przeróżnych skorup, które człowieka od Jezusa (i od drugiego człowieka) oddzielają. Dotrzeć, jakoś je skruszyć i pomóc odrzucić.

Ewangelizacja, by skuteczną była w ludzkiej warstwie, musi opierać się na relacji człowieka do człowieka. Trzeba zaufać facetowi, który mówi: wal kamieniem śmiało, tam jest coś! Zaufać – to jeden z elementów wspólnoty (o czym czytelnicy też napisali). No i tu mógłby być cały wykład na temat wspólnoty. Ale wykład jest do kitu. Wspólnoty trzeba doświadczyć i w nią się zanurzyć. Sam doświadczyłem tego – w dwóch odsłonach. Pierwsza to górskie, czasem trudne wyprawy. Nie taternickie, a turystyczne. Albo się ktoś we wspólnotę wbuduje, albo wraca do domu na własne życzenie. Druga odsłona to oazy ruchu, który z jakimś moim współudziałem przyjął nazwę „Światło – Życie”. Ojciec Blachnicki był geniuszem ewangelizacji, a to na dwóch płaszczyznach: praktyczno – pedagogicznej i teoretyczno – teologicznej. Temat rozległy, nie na felieton.

Wracam do uwag czytelnika Hammurabiego. Cytuję: „Tam gdzie jest jedynie instytucja i terminy nabożeństw nie mamy do czynienia z kościołem rozumianym jako wspólnota tylko... punktem usług liturgicznych”. Ta diagnoza jest takim zdroworozsądkowym streszczeniem części wywodów papieża Franciszka w adhortacji "Evangelii Gaudium". Dygresja: po co mam smartfona? Żeby także mieć pod ręką ważne teksty, między innymi tę właśnie adhortację. Polecam tę funkcję, którą ma każdy współczesny telefon. Mniej zdjęć, więcej rzeczy do poczytania. A wspomnianą adhortację w pliku 161 kB, bez zbędnych formatowań a z hierarchicznym układem tekstu można znaleźć tutaj.

Powtórzę słowa czytelnika: „Oni mają plan walki z Kościołem a my nie mamy planu ewangelizacji”. Nawet nie jest istotne, kim są ci „oni”. Ważne, żebyśmy, właśnie my sami mieli plan ewangelizacji. I choć powiedziano, napisano, przekonferowano, nadrukowano wiele, wydaje mi się, że klarownego, prostego – a przez to przystępnego i możliwego do zrealizowania planu brakuje. Zaś tym istniejącym niedostaje właśnie prostoty i klarowności. Tej, której uczyłem się od ojca Blachnickiego. Czy nie warto sięgnąć do jego wiedzy i ogromnego doświadczenia?

A w sprawie budowania wspólnoty można też od facebooka się uczyć. My go czasem jako kanału, nawet nie jako narzędzia ewangelizacyjnego używamy. A choćby taki facebookowy chwyt – w ogłoszeniach (by nie stały się elementem li tylko instytucjonalnym) zmieścić jeszcze takie okienko: „W tym tygodniu urodziny obchodzą... Złóż im także twoje osobiste życzenia”. Pewnie niektórzy już na to wpadli. A może jeszcze coś jest do wymyślenia?

Na koniec myśl obudzona postem czytelniczki (Nika). Wspomina ona scenę z samolotu, gdy grupa nastolatków skupiona wokół opiekuna prowadziła intensywną rozmowę. I cytat: „sposób rozmowy wskazywał na duży autorytet, jakim ta osoba się wśród nich cieszyła”. Pytam: jaki autorytet jest potrzebny? na czym bazujący? jak się objawiający (lecz nie narzucający)? by wspólnota rosła, a ewangelizacja była możliwa i owocna? Oczywiście odpadają proboszczowie w stylu dyktatorów, a wikarzy w stylu kumpli. To na „nie”. A na „tak” – wiele podpowiedzi jest we wspomnianej adhortacji papieża Franciszka.