Biletem do nieba jest czynna miłość

Karina Grytz-Jurkowska Karina Grytz-Jurkowska

publikacja 27.11.2017 06:27

Już po raz 26. nadzwyczajni szafarze Komunii św. zgromadzili się na swoim święcie patronalnym, obchodzonym w uroczystość Chrystusa Króla.

Biletem do nieba jest czynna miłość   Najważniejszym punktem dnia skupienia była Eucharystia Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość To też ich dzień skupienia, stąd kościół seminaryjno-akademicki w Opolu był wypełniony uczestnikami.

Głównym zadaniem szafarzy jest pomaganie przy rozdawaniu Komunii św. w czasie Eucharystii, ale przede wszystkim zanoszenie jej chorym i do tego nawiązywał w homilii skierowanej do nich przewodniczący Mszy św. bp Rudolf Pierskała. – Wasza posługa nadzwyczajnych szafarzy domaga się wejścia w serce Ewangelii – mówił. – To miłość do Boga i bliźniego. Nie wystarczy tylko mówić o miłości czy rozczulać się nad biedą człowieka, lecz trzeba coś konkretnego robić.

Biletem do nieba jest czynna miłość   Po Mszy św. był wykład formacyjny, ale i okazja do rozmów Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość Dziękując im w imieniu biskupa opolskiego wskazywał, jak ważna jest ta posługa także od tej strony ludzkiej relacji, czułości. Prosił, by mieli także nieco czasu na to, by wysłuchać chorego, pozwolić mu coś też opowiedzieć, zwrócili uwagę na jego potrzeby. Przestrzegał też, podając za przykład zwyczajne prace – pomoc w domu, zmywanie, zrobienie śniadania dla rodziny, sprzątanie.

– Żebyście czasem nie doszli do przekonania, że jesteście stworzeni do wyższych rzeczy... Drodzy nadzwyczajni szafarze i nadzwyczajne szafarki, wasze dłonie służą w nadzwyczajnych sytuacjach, podając Chrystusa w Komunii św. – Ale w zwyczajnych sytuacjach powinny służyć bliźniemu w każdej potrzebie. Bo biletem do nieba nie są słowne deklaracje, metryka chrztu czy dokumenty upoważnienia dla nadzwyczajnego szafarza, czyli piastowane stanowisko. Dobre uczynki o tym decydują – czynna miłość bliźniego.

Wśród uczestników była cała ekipa z parafii św. Szczepana w Brynicy.

Biletem do nieba jest czynna miłość   Ekipa szafarzy z Brynicy, ale nie tylko... Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość –  Ja byłem ustanowiony w 1992 roku. Na początku było trudno, bo ludzie nie byli przyzwyczajeni, nas było dwóch, chorych było sporo i nawet do 14.00 jeździliśmy z Panem Jezusem. Trudno było poświęcić wszystkim czas, porozmawiać. Potem nas przybywało, więc było łatwiej – opowiada Paweł Sowa. – Jest to bardzo ważne, bo ci chorzy bardzo czekają, aż szafarz przyjdzie, chcą żeby był z nimi troszkę dłużej, są ciekawi wszystkiego. Jakoś wszystko się godzi. Warto, jak się widzi, jak oni cieszą się, że ktoś przyszedł, czekają, wstają wcześnie rano, by się wyszykować – dodaje Konrad Krupa.

– Ja długie lata służyłem jako ministrant, więc byłem blisko ołtarza, a od roku posługuję w ten sposób. Wrażenia odkąd jestem szafarzem są niesamowite, to zaszczyt nieść chorym Pana Jezusa, trzymać go w rękach. To motywacja, ale i odpowiedzialność. A przy tym można pokazywać swoją wiarę, być przykładem dla innych, dla dzieci – przyznaje najmłodszy w tym składzie Piotr Kotula.

Szafarze odmówili wspólnie Różaniec, odnowili też akt przyjęcia Chrystusa za Króla i Pana. Po Mszy św. wysłuchali wykładu ks. prof. Dariusza Kwiatkowskiego odpowiedzialnego za formację szafarzy w diecezji kaliskiej. Spotkali się też przy kawie i cieście.

W diecezji opolskiej ustanowiono już prawie 2 tys. szafarzy, jednak w przeciągu ponad ćwierć wieku niektórzy już zmarli lub z powodu wieku czy zdrowia zrezygnowali z tej posługi. Obecnie jest ich ok. 1700, przygotowuje się 65 kolejnych.