Święte, bo czyjeś

ks. Tomasz Horak

|

Gość Opolski 48/2017

publikacja 02.12.2017 17:00

Kolejny punkt Dekalogu to nakaz „nie kradnij”. W definicji pojęcia „kraść” zawiera się jedna z niezmiernie ważnych spraw ludzkiego świata, mianowicie własność. Wszyscy wiemy od dziecka, że coś jest moje.

Święte, bo czyjeś Wśród dawnych reguł brakuje narzędzi do analizy zmieniającego się świata ludzkich zachowań.

Bo od tego się zaczyna: moje! Zrozumienie, że istnieje także twoje i jeszcze czyjeś, przychodzi później. Ale moje może znaczyć także: nasze. Przede wszystkim w odniesieniu do rodziny. I tu przypomnieć trzeba, że ani życie, ani rodzina bez własności obyć się nie mogą. Bo własność stanowi materialne siedlisko i zabezpieczenie życia i rodziny. Warto zauważyć, że wojenne i rewolucyjne nieobyczaje zawsze posługiwały się konfiskatą majątku, choćby niewielkiego – życiu groziła śmierć, a rodziny szły w rozsypkę. Ideał równości majątkowej poprzez własność wspólną, nawet z silną motywacją religijną (odsyłam do Dziejów Apostolskich) był zbyt trudny. Nie mówiąc już o politycznym komunizmie, gdzie wspólnota dóbr stawała się żerowiskiem dla silniejszych i sprytniejszych. Dlatego o własności można mówić: „święte, bo czyjeś”. Przedmiot własności należy definiować w konkretnych warunkach historycznych i ekonomicznych. Kodeksy prawa od czasów starożytnych szeroko regulują funkcjonowanie prawa własności.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.