Wyżebrać człowieka dla nieba

Karina Grytz-Jurkowska

|

Gość Opolski 07/2018

publikacja 15.02.2018 00:00

Jan miał dwa skrzydła, które go niosły – jednym była świętość, drugim błazeństwo.

– „Kochany Jasiu, pojedziemy jeszcze kiedyś do Prudnika, to wszystko nam się przypomni”  – napisał mi o. Jan Góra w dedykacji.  No to jestem...  – zaczął opowieść  Jan Grzegorczyk – „Kochany Jasiu, pojedziemy jeszcze kiedyś do Prudnika, to wszystko nam się przypomni” – napisał mi o. Jan Góra w dedykacji. No to jestem... – zaczął opowieść Jan Grzegorczyk
Karina Grytz-Jurkowska

Jasiu! Musisz napisać książkę o mojej świętości – męczył o. Jan Góra swojego przyjaciela, Jana Grzegorczyka. To on redagował jego pierwsze dzieła, wspólnie już pisali kilka następnych, stworzyli film „Skrawek nieba” o prymasie kard. Stefanie Wyszyńskim w Prudniku i hymn prudnickiego gimnazjum. I powstała ostatnia książka – „Święty i błazen”, a epilog do niej dopisała śmierć Bożego szaleńca, twórcy Jamnej, Hermanic i Lednicy. Teraz, w rocznicę jego 70. urodzin, Prudnik wspominał swojego najlepszego ambasadora. O o. Janie Górze opowiadali mieszkańcom Jan Grzegorczyk, dwaj bracia i kuzyn o. Jana. Można było zobaczyć też wystawę z pamiątkami z rodzinnych archiwów.

Płacz nad duszą i krzywdą

Na powołanie o. Jana Góry miał wpływ stryj, ks. Jan Góra – kapłan przez lata posługujący w parafii Paleśnica. Mocno w duszę młodzieńca zapadły wakacje tam spędzone, lekcje przyrody. I otrzymany lata później list. Stryj informował w nim kogoś o śmierci swego dawnego nauczyciela, którego na stare lata przygarnął na plebanię, dając funkcję kancelisty, choć ten był agnostykiem.

Dostępne jest 13% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.