Chodzą z niedźwiedziem po wsi, a potem wyganiają go, bo jest symbolem nieszczęść i zła, które spotkało mieszkańców.
▲ Grupa wodząca niedźwiedzia w Starych Siołkowicach.
zdjęcia Andrzej Kerner /Foto Goś
Moi rodzice chodzili z grupą i oni mnie w to wciągnęli. Co roku jest bardzo fajnie i wesoło! Ale przez tyle lat dużo się zmieniło: młodsze pokolenie zastępuje starszych, niektórzy już umarli. Mamy wiele wspomnień – mówi Gabriela Kurpierz, która wodzi niedźwiedzia w Starych Siołkowicach od 11 lat. Na Śląsku ten zapustno-karnawałowy zwyczaj był bardzo powszechny już co najmniej od XIX wieku. W Starych Siołkowicach w tym roku wodzili niedźwiedzia po raz 15. – obrzęd wznowiono w 2004 roku po 50-letniej przerwie. W korowodzie wyruszyło 20 przebierańców i muzyków. Leśniczy, pielęgniarka, kominiarz, dwóch ministrantów, strażak, młoda pani i młody pan, listonosz, masarz, dwóch policjantów, Cyganka, siostra zakonna i ksiądz. Plus oczywiście persona główna – niedźwiedź – którym po raz szósty był Manuel Kaczmarek.
Dostępne jest 21% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.