Ludzie z rancza

Andrzej Kerner

|

Gość Opolski 08/2018

publikacja 22.02.2018 00:00

– Chcesz się zmienić? Musisz cierpieć. Krzyż, zmartwych- wstanie, chwała, taka jest kolejność – mówi Guzmán.

Tworzą pierwsze Ranczo Nadziei w Polsce – od lewej: Guzmán, br. Marek Baranowicz, Franklin. Tworzą pierwsze Ranczo Nadziei w Polsce – od lewej: Guzmán, br. Marek Baranowicz, Franklin.
Andrzej Kerner

Na ranczu było nas ośmiu. Siedmiu tych, którzy przyszli ratować swoje życie, i jeden odpowiedzialny. Ośmiu facetów żyjących na odludziu, bez niczego. W dniu, kiedy tam przyszedłem, przestałem palić, brać narkotyki, przestałem robić wszystko, co złe. Jednego dnia. To było bardzo ciężkie. Ale to jest jedyna droga. Jeśli chcesz zmienić swoje życie – myślę nie tylko o narkotykach czy nałogach – musisz cierpieć z tego powodu. Bo to nada wartość twojej zmianie – mówi Guzmán, 38-latek z Urugwaju. Mieszka obecnie w Nysie, w klasztorze franciszkanów, ale nie jest zakonnikiem. Podobnie jak Franklin, 32-letni Brazylijczyk. – Jesteśmy szalone – śmieje się Franklin odpowiadając na pytanie dlaczego przyjechali do Polski, myli rodzaj przymiotnika w trudnym dla Latynosów języku polskim.

Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.