Miłość w czasach niewoli

Karina Grytz-Jurkowska

|

Gość Opolski 06/2024

publikacja 08.02.2024 00:00

Czy można się zakochać korespondencyjnie? Obozowe druty nie są przeszkodą.

Kukiełka wykonana  przez uwięzione uczestniczki powstania warszawskiego jako prezent dla jeńców. Kukiełka wykonana przez uwięzione uczestniczki powstania warszawskiego jako prezent dla jeńców.
Archiwum CMJW

Historie relacji, które nawiązywały się mimo uwięzienia i odległości, postanowiło pokazać Centralne Muzeum Jeńców Wojennych w Opolu. Wkrótce można je będzie poznać dzięki wystawie pt. „Kocham, do zobaczenia…”.

Niemal jak relikwie

Wojenne losy często rozdzielały zakochanych, małżonków, ale uczucie rodziło się też mimo poniewierki, niewoli. Bywa, że jedynym śladem pozostał jakiś przedmiot – obrączka, fotografia w rodzinnym albumie. Albo np. miś, ofiarowany po latach przez rodzinę do muzealnego archiwum.

– Historia tego misia sięga 1939 r. Wtedy, podczas ostatniego przed wybuchem wojny spotkania, ppor. Tadeusz Rożański wylosował dla siebie i narzeczonej Hanny Piaseckiej dwie maskotki, misie. Potem zostali rozdzieleni na kilka lat – on trafił do niewoli w oflagach: XVIII B Wolfsberg i II C Woldenberg, ona czekała. Po wojnie wzięli ślub, ale dla Tadeusza pluszowa maskotka była nieodłącznym talizmanem – symbolem miłości Hanny. Po śmierci ukochanej żony miś trafił do szuflady, a w 2020 r. do CMJW – opowiada dr Kamil Weber, współtworzący wystawę z dr Anną Czerner.

Uczestniczki powstania warszawskiego robiły w niewoli małe kukiełki jako prezenty dla jeńców. Dla wielu żołnierzy w oflagach i stalagach bądź na frontach niemal relikwią były otrzymane od ukochanej pukiel włosów, wstążka czy list.

Miłość korespondencyjna

Kontakt z osobami z zewnątrz był dla przetrzymywanych w obozach ważny, pozwalał zasięgnąć wieści, zająć myśli, poprosić o coś. Jeńcy pisali do swoich żon, narzeczonych, tęsknili, martwili się. Są i relacje nawiązane już w obozach.

– Znamy historie związków, które mogliśmy śledzić dzięki obozowej korespondencji. Nie zawsze kończyły się ślubem, jednak niektóre są wyjątkowe, jak np. ta dotycząca ppor. Jerzego Czarnockiego i Niny Różańskiej – zdradza dr Weber. Zaczęło się przypadkowo – Jerzy znalazł się w Oflagu II C Woldenberg z bratem Niny, Tadeuszem. On to namówił kolegę, by zaczął pisać do jego siostry. – Pierwsze listy są dość formalne, z dystansem. Jerzy zastrzegał się, że za pośrednictwem listów trudno myśleć o powstaniu poważniejszego uczucia, jednak z czasem obserwujemy dużą zmianę: żarty, pieszczotliwe określenia, jak „Słodka Moja Ninon” czy deklaracje. Ostatnie listy to właściwie planowanie ślubu. I rzeczywiście po wojnie spotkali się, zostali małżeństwem i spędzili ze sobą wiele lat – opisuje. Tu trzeba wspomnieć o tzw. mateczkach wojennych – specyficznej formie kontaktu w ramach działalności humanitarnej w trakcie II wojny światowej. Dziewczyny, kobiety korespondowały z jeńcami, których często wcześniej nie znały, by podtrzymać ich na duchu, dać poczucie, że ktoś się nimi interesuje, czasem przesyłały im jakąś paczkę (np. żywność, ciepłe skarpety). Jeden z jeńców Oflagu VII A Murnau, Wiesław Anusiewicz, chcąc okazać wdzięczność takiej właśnie wojennej mateczce, Zofii Stryczyńskiej, poprosił kolegę z obozu, by ze zdjęcia namalował jej portret i przesłał go swojej dobrodziejce. Zleceniodawca dopytał o kolor oczu i włosów, barwę sukni artysta dobrał sam. Pech chciał, że wybrał fiolet, którego adresatka nie znosiła.

Nie zawsze happy end

Nie zawsze taka znajomość kończyła się dobrze. – Jeden z jeńców zaczął pisać z młodą dziewczyną, z biegiem czasu zakochał się. Nagle ona przestała się odzywać, więc on przeżywał rozterki. Okazało się, że jego „ukochaną” była starsza pani, która chciała umilić żołnierzowi czas niewoli, ale uznała, że zbyt się zaangażował, i zerwała kontakt. Jednak jeniec mocno to odczuł, jego zawód miłosny był prawdziwy. Silne emocje mogły doprowadzić np. do samobójstwa bądź osłabienia woli życia cz do choroby. Czasem rodzącą się miłość przerywały tragedie, jak u ppor. Stanisława Bartoszewicza i dziewczyny o imieniu Danuta, których uczucie też zaczęło się od korespondencji. On przebywał w Oflagu VI B Dessel, który 27 września 1944 r. został pomyłkowo zbombardowany przez lotnictwo alianckie. Zginęło 90 polskich oficerów, w tym Stanisław. Danuta, choć ułożyła sobie potem życie, nigdy o nim nie zapomniała. – Nie zawsze było jednak tak dramatycznie. Gdy po paru latach wymiany listów między brytyjskim jeńcem Denisem Deakinem, który przebywał w Lamsdorf, a Mary Fox z angielskiego Hull, dziewczyna poinformowała go, że zaręczyła się z niejakim Bobem, jeniec się zbytnio nie przejął. Odpisał, że gdy opuści obóz i się zobaczą, na pewno zerwie te zaręczyny. Jak się skończyło – nie wiemy. Napisaliśmy pod jej adres, ale nie mamy odpowiedzi – relacjonuje dr Weber.

Te i inne historie można poznać od 8 marca w CMJW w Opolu.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.