Jerzy Stemplewski od 58 lat dokumentuje życie miasta i regionu. Przez kilkanaście lat ściśle współpracował z „Gościem Opolskim”.
Spotkanie odbyło się w Centralnym Muzeum Jeńców Wojennych.
Andrzej Kerner /Foto Gość
Bohaterem kolejnego spotkania z cyklu „Twarze Opola” organizowanego przez Centralne Muzeum Jeńców Wojennych w Opolu był Jerzy Stemplewski, fotografik, dokumentalista. Urodzony tuż po II wojnie światowej w Debrznie (powiat Człuchów), wraz z rodzicami – którzy wcześniej żyli w Warszawie – wkrótce został mieszkańcem Kłodzka i tam poszedł do I klasy szkoły podstawowej. Drugie półrocze rozpoczął już w Opolu i tu został do dziś.
W 1966 roku zadebiutował jako fotoreporter na łamach „Trybuny Opolskiej”. Na zawody konne w Mosznej wydelegował go redaktor działu sportowego Mariusz Gągola. – Nie wiedziałem nic o koniach, ale koniec języka za przewodnika. Organizatorzy podpowiedzieli mi, gdzie najlepiej robić zdjęcia – wspominał swój debiut J. Stemplewski.
Choć był inżynierem budownictwa po opolskiej WSI, zajął się fotografią dzięki kilku lokalnym fotografom (Jan Berdak, Józef Jakubczak, Fryderyk Kremser) oraz ówczesnemu dyrektorowi Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej, Romanowi Sękowskiemu. O wszystkich wspominał w dobrych słowach podczas wieczoru w CMJW. – Jurek ma piękną cechę. To jest gen wdzięczności, który zamiera już w społeczeństwie współczesnym. Przyjacielskość Jurka jest fenomenalna. Co ma, to da, podzieli się. Otwarta dusza – powiedział prof. Stanisław Sławomir Nicieja, który prowadził spotkanie.
W swojej długiej karierze zawodowej Jerzy Stemplewski pracował jako fotoreporter w „TO” i „NTO”, „Super Expressie”, współpracował z „Gościem Niedzielnym”. Był nauczycielem fotografii w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych w Opolu (1978–1994). Od 1996 roku jest członkiem Związku Polskich Artystów Plastyków Polska Sztuka Użytkowa. Dokumentował wszystkie ważne wydarzenia społeczne, kulturalne i sportowe Opola i woj. opolskiego, m.in. festiwale piosenki, powódź tysiąclecia w 1997 roku czy obronę województwa opolskiego.
Wciąż fotografuje, bo stało się to jego drugą naturą, pierwszą zaś jest życzliwość, o której wspominał prof. Nicieja, co potwierdzają osoby współpracujące przez lata z fotografem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.