– Jest mało powołań, ale nie rozpaczamy i nie obrażamy się na świat, lecz pytamy Ducha Świętego, którędy mamy pójść – mówi ks. Robert Sadlak.
W kaplicy seminaryjnej.
Anna Kwaśnicka /Foto Gość
W seminarium jest 19 kleryków. – A gmach i świątynia są wielkie, dlatego zostaliśmy zmuszeni do namysłu nad kształtem seminarium. Chcę uspokoić wszystkich zainteresowanych, że nigdzie nie odchodzimy, nie łączymy się z metropolitalnym seminarium, bo nie jest to dzisiaj rozwiązanie najlepsze – wyjaśnia bp Andrzej Czaja. – Mała liczba kleryków sprawia, że w pewnym sensie warunki formacyjne są korzystniejsze. Był taki pomysł, żeby kleryków rozdzielić na plebanie, by przychodzili do seminarium na wykłady, ale nie ta forma zwyciężyła. Z biskupem gliwickim Sławomirem Oderem już podjęliśmy postanowienie. Dla formacji kleryka, przyszłego kapłana, szczególnie ważna jest wspólnota uczniów. Dlatego klerycy zostaną razem w seminarium, ale musimy zadbać o zmniejszenie przestrzeni ich życia, bo w tym potężnym gmachu po prostu się gubią – podkreśla ordynariusz.
– Kiedy kleryków było 200 czy 150, to seminarium przypominało koszary. Trzeba było ustalić zasady wspólnego życia, przestrzegać dyscypliny. Dzisiaj ważniejsze jest budowanie wspólnoty, braterstwo, towarzyszenie. Biskupi dali nam, moderatorom, zadanie, byśmy w seminarium stworzyli dom, w którym pod jednym dachem toczy się wspólne życie z Panem Jezusem – mówi ks. Robert Sadlak, wicerektor WMSD.
Zmianie ulegnie też czas formacji. – Od najbliższej rekrutacji formacja seminaryjna będzie trwała 7 lat. Nasi biskupi podjęli decyzję, że wprowadzamy rok propedeutyczny, czyli tzw. rok wstępny, który dla kleryków z całej metropolii górnośląskiej będzie odbywał się w Katowicach – wyjaśnia ks. Sadlak.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.