"tortury – zawsze nieludzkie, jednak zadawane w imię Boga są przecież bluźnierstwem" to czemu Jan z Capistrano czy Robert Bellarmino zaliczani są do świętych?
wojna 30-letnia w niektórych rejonach Niemiec 50 % depopulacji, Duńczycy i Szwedzi i niektóre księstwa Rzeszy walczyli o wprowadzenie protestantyzmu, potop szwedzki w Polsce był odpryskiem tej wojny, król szwedzki nie miał pieniędzy na żołd po w/o działaniach wojennych, więc puścił wojaków na Polskę nie zniszczoną działaniami wojennymi na łupiestwo, ktoś lubi zwiedzać zabytki, to 50 % ówczesnych budynków "popadło w ruinę" lub "zostało złupione" za czasów potopu
Przeczytaj całość wpisu i przeanalizuj. A stoi tam: "potop szwedzki w Polsce był odpryskiem tej wojny", czyli wojny 30 letniej. I co, znajdujesz odpowiedź? I daruj sobie stawianie pluusów, bo naprawdę nie ma za co!
skoro "potop" miał miejsce w 1655 - 1660 to nie był "odpryskiem" wojny 30 - letniej zakończonej 1648. Co najwyżej dalszym ciągiem wojny rozpoczętej jeszcze przez Zygmunta III, trwającej z przerwami do 1635. PS też potrafię napisać "daruj sobie stawianie plusów".
bezpośrednio po wojnie Szwecja była w dobrej kondycji, była wśród wygranych, parę lat minęło dopiero się fundusze skończyły, głupio było rozpuszczać wojaków zaprawionych w najazdach, żeby szli do zwykłej roboty, lepiej nowy najazd zorganizować i wsparcie życzliwych zwolenników protestantyzmu w Polsce ...
"wsparcie życzliwych zwolenników protestantyzmu" i po co zbiorowa odpowiedzialność? Radziejowski, Grudziński, Krzysztof Opaliński - żaden z nich nie był protestantem
W okresie międzywojennym Antonio Gramsci – marksistowski filozof i współzałożyciel Włoskiej Partii Komunistycznej – wymyślił strategię „długiego marszu przez instytucje”. Jego zdaniem najpoważniejszym przeciwnikiem, który nie pozwala zapanować komunizmowi nad światem, jest chrześcijaństwo. Zaraziło ono świadomość mas robotniczych, dlatego nie były w stanie rozpoznać swego interesu klasowego. Przejęcie władzy nie rozwiąże problemu, ponieważ politycy nie panują nad ludzkimi duszami. I o to właśnie powinien rozegrać się bój, który zadecyduje o losie ludzkości.
Gramsci doszedł do wniosku, że zwycięstwo marksizmu będzie możliwe tylko dzięki hegemonii kulturowej. Żeby ją osiągnąć, trzeba wybrać strategię „długiego marszu przez instytucje”: przejmować i przekształcać szkoły, uczelnie, czasopisma, gazety, teatr, kino, sztukę. Należy opanować ośrodki opiniotwórcze, by zmienić dominującą kulturę, a przede wszystkim wyrugować z niej wpływy chrześcijaństwa. Trzeba kształtować odpowiednio poglądy, trendy, mody, zwyczaje, sympatie, fascynacje. Uformowany w ten sposób nowy człowiek przyszłości sam, bez przymusu państwa, przyjmie komunistyczne postulaty za własne. Dziś przedstawiciele lewicy na Zachodzie nie ukrywają, że idee gramscizmu z powodzeniem wcielone zostały w życie.
Teorie Gramsciego rozwinął później były włoski ksiądz katolicki, ekskomunikowany za szerzenie herezji – Ernesto Buonaiuti. Jego zdaniem prawdziwym zwieńczeniem „długiego marszu przez instytucje” będzie dopiero „wrogie przejęcie” Kościoła katolickiego. Chodzi o to, aby tak zainfekować Kościół od środka, by sam przyjął jako swoje idee, które w rzeczywistości są przeciwne jego istocie.
Są dziś miejsca na świecie, gdzie ta strategia święci triumfy. Dotyczy to zwłaszcza licznych wspólnot protestanckich, które zaakceptowały wiele grzechów, łącznie z aborcją i eutanazją, czyli jawnym złamaniem piątego przykazania „nie zabijaj”.
Marszowy krok legionów postępu słychać dziś jednak również w katolickich świątyniach. Świadectwem tego mogą być wydarzenia, do których doszło ostatnio w katedrze św. Szczepana (Stephansdom) w Wiedniu. Gospodarz tego miejsca kardynał Christoph Schönborn z okazji Światowego Dnia AIDS zorganizował nabożeństwo modlitewne z udziałem homoseksualistów. Sam przywitał w drzwiach kościoła i zaprowadził w stronę ołtarza znanego aktywistę gejowskiego Gery’ego Keszlera. Po to, by licznie zgromadzeni w katedrze homoseksualiści nie czuli się obco, zadbano, by ściany i podłogi świątyni przyozdobione zostały banerami oraz iluminacjami z symboliką gejowską.
Nabożeństwo poświęcone było upamiętnieniu 36 milionów ofiar AIDS. W zamyśle organizatorów miało być wyrazem sprzeciwu wobec panujących w społeczeństwie uprzedzeń. Takie było też przesłanie kardynała Schönborna, który w swym kazaniu powiedział: „Bóg nie przyszedł po to, by potępić, ale po to, żeby zbawić”. Następnie zaś rozwinął tę myśl: „Co to oznacza dla nas? Nie osądzać, nie wykluczać, nie przywoływać do porządku”.
Wystąpienie zostało ciepło przyjęte przez przedstawicieli LGBT. W ich imieniu głos zabrał słynny transwestyta Thomas Neuwirth, znany na świecie bardziej jako „Conchita Wurst” – zwycięzca festiwalu Eurowizji w 2014 roku. Zajął on przy ołtarzu miejsce, z którego chwilę wcześniej przemawiał kardynał, by wygłosić mowę o „prześladowaniu tych, którzy przeżywają swoją tożsamość w sposób odmienny od większości”.
Ostatnie słowo należało do wspomnianego już Gery’ego Keszlera, który stwierdził, że „nie ma znaczenia, kogo kochamy lub w kogo wierzymy”. I to było najlepsze podsumowanie całej uroczystości.
Kto nie wierzy, może zobaczyć relację z celebracji tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=2QYAhkeYwIk
Homoseksualiści mogą czuć się zresztą w wiedeńskiej katedrze jak u siebie w domu. 14 lutego 2006 roku, z okazji Walentynek zorganizowano tam po raz pierwszy ceremonię błogosławienia „par, narzeczonych i zakochanych”, na którą ówczesny rektor katedry ks. Anton Faber zaprosił również związki gejowskie.
W 2008 roku w Muzeum Katedralnym (Dommuseum) w Wiedniu odbyła się wystawa zatytułowana „Religia. Ciało. Siła” Alfreda Hrdlicki, artysty deklarującego się jako ateista i komunista. Przedstawiała ona szereg bluźnierczych obrazów, np. „Biczowanie”, przedstawiające żołnierza, który uderza Jezusa pejczem, trzymając Go jednocześnie za genitalia. Inne płótno, „Ostatnia Wieczerza” – stylizowane na dzieło Leonarda da Vinci – pokazywało orgię nagich i onanizujących się apostołów. Dopiero po licznych protestach wielu oburzonych katolików kardynał Schönborn zdecydował się na interwencję. Doprowadził jednak do usunięcia tylko jednego obrazu: bluźnierstwa z Ostatniej Wieczerzy.
W 2012 roku kardynał Schönborn przywrócił do rady parafialnej w wiedeńskiej dzielnicy Mistelbach 26-letniego Floriana Stangla – aktywnego homoseksualistę pozostającego w związku ze swym partnerem. Wcześniej wybór mężczyzny do rady, dokonany głosami parafian, zablokował ówczesny proboszcz ks. Gerhard Swierzek, twierdząc, że ktoś żyjący w konkubinacie z osobą tej samej płci nie może pełnić oficjalnych funkcji w Kościele. Kardynał uchylił jednak decyzję proboszcza. Mediom tłumaczył to następująco: „Zadałem sobie pytanie, co w tej sytuacji zrobiłby Jezus.” Jego zdaniem homoseksualista żyjący w związku z drugim mężczyzną to w radzie parafialnej „właściwy człowiek na właściwym miejscu”, a „różnorodność [członków rady] odzwierciedla różnorodność współczesnych dróg życia i wiary”.
W 2014 roku po zwycięstwie „Conchity Wurst” podczas festiwalu Eurowizji kardynał Schönborn powiedział:
Cieszę się, że Tom Neuwirth odniósł sukces ze swoją artystyczną kreacją jako Conchita Wurst (…) Jak wszyscy wiemy, w ogrodzie Boga istnieje wielobarwna różnorodność. Nie każdy, kto urodził się mężczyzną, czuje, że nim jest, i to samo dotyczy kobiet.
W 2016 roku ukazał się biuletyn katedralny poświęcony adhortacji apostolskiej „Amoris Laetitia” (przypomnijmy, że kardynał Schönborn został wyznaczony przez Watykan na oficjalnego interpretatora adhortacji i na jej podstawie zezwolił w swej archidiecezji na dopuszczanie do Komunii osób rozwiedzionych i pozostających w ponownych związkach). We wspomnianym biuletynie przedstawiono homoseksualną parę oraz adoptowanego przez nich syna jako „alternatywną formę rodziny”.
Kościół zawsze nauczał, że należy kochać grzesznika i nienawidzić grzechu. Homoseksualiści zasługują zatem – jak wszyscy ludzie – na szacunek, ale akty homoseksualne wymagają jednoznacznego potępienia – i to właśnie z powodu szacunku do homoseksualistów. To dla ich dobra, czyli dla zbawienia wiecznego, Kościół nie może nie ostrzegać ich przed straszliwym grzechem mogącym stać się przyczyną wiecznego potępienia. Co więcej, akceptacja i usprawiedliwianie tego rodzaju czynów oznacza narażanie owych ludzi na coś najgorszego, co może spotkać człowieka, czyli wieczne cierpienie w piekle. Takie było od początku stanowisko Kościoła, a każdy, kto je kwestionował, stawiał się poza nauczaniem Magisterium.
Dziś na naszych oczach sytuacja zaczyna ulegać zmianie, ponieważ poglądy i praktyki, uważane zawsze za sprzeczne z doktryną Kościoła, przedostają się do jego wnętrza, a ich wyrazicielami stają nawet najwyżsi dostojnicy katoliccy. Kwestia homoseksualizmu jest tylko jednym z wielu tego przykładów, ale bardzo wymownym.
Prócz wielu wniosków, jakie same się narzucają, jeden wydaje się szczególnie naglący: katolicy na świecie powinni więcej modlić się za swych biskupów i księży, by pozostali oni wierni nauce Kościoła.
Koci-łapci,kici-kici,ole-olejanko, zajmujemy razem z babcią urocze mieszkanko, my mieszkamy na parterku, babcia w oficynce, drepce,żądna informacji o całej rodzince. Lecz choć u nas trwa od rana z sodomką gomorka, babci o tym się nie mówi, by była w humorku.
Wujek Ziutek, co za smutek, choć kawał mężczyzny, świat pożegnał przy pomocy sznurka od bielizny, Co z Ziuteczkiem? głos babuni dźwięczy na przygórku, Jak mu idzie? Idzie babciu,idzie jak po sznurku! Lecz dokładnie informować babci nikt nie śpieszy, po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy.
Kuzyneczka Ernestynka , ozdoba rodziny, kawki z gniazda wybierała i spadła z drabiny, co z malutką? głos babuni z góry brzmi radośnie, co tam u niej? Krzywa rośnie babciu, krzywa rośnie! Lecz dokładnie informować babci nikt nie śpieszy, po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy.
Tata zasię, manko w kasie miał i siedzi w kiciu, były o tym wzmianki w prasie w Expressie i w Życiu, ale fakt ten się nie stanie dla babci udręką, bowiem się drukuje dla niej osobne pisemko. Na domowej drukarence wszystko się wyłuszcza, i w ogóle się babuni na parter nie wpuszcza.
Aż rodzinnie osiągniemy, prawda ta nas krzepi, sytuację w której może być nam tylko lepiej. A jak nam już będzie lepiej panie i panowie, to się babci koci-łapci o tym też nie powie. Niech zażywa główka siwa spokojnych pieleszy, po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy. - Z dedykacją dla JAWA25
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji,
w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu.
Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11.
Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w
Polityce prywatności.
ks. Tomasz HorakDODANE 16.12.2017AKTUALIZACJA 16.12.2017
Gramsci doszedł do wniosku, że zwycięstwo marksizmu będzie możliwe tylko dzięki hegemonii kulturowej. Żeby ją osiągnąć, trzeba wybrać strategię „długiego marszu przez instytucje”: przejmować i przekształcać szkoły, uczelnie, czasopisma, gazety, teatr, kino, sztukę. Należy opanować ośrodki opiniotwórcze, by zmienić dominującą kulturę, a przede wszystkim wyrugować z niej wpływy chrześcijaństwa. Trzeba kształtować odpowiednio poglądy, trendy, mody, zwyczaje, sympatie, fascynacje. Uformowany w ten sposób nowy człowiek przyszłości sam, bez przymusu państwa, przyjmie komunistyczne postulaty za własne. Dziś przedstawiciele lewicy na Zachodzie nie ukrywają, że idee gramscizmu z powodzeniem wcielone zostały w życie.
Teorie Gramsciego rozwinął później były włoski ksiądz katolicki, ekskomunikowany za szerzenie herezji – Ernesto Buonaiuti. Jego zdaniem prawdziwym zwieńczeniem „długiego marszu przez instytucje” będzie dopiero „wrogie przejęcie” Kościoła katolickiego. Chodzi o to, aby tak zainfekować Kościół od środka, by sam przyjął jako swoje idee, które w rzeczywistości są przeciwne jego istocie.
Są dziś miejsca na świecie, gdzie ta strategia święci triumfy. Dotyczy to zwłaszcza licznych wspólnot protestanckich, które zaakceptowały wiele grzechów, łącznie z aborcją i eutanazją, czyli jawnym złamaniem piątego przykazania „nie zabijaj”.
Marszowy krok legionów postępu słychać dziś jednak również w katolickich świątyniach. Świadectwem tego mogą być wydarzenia, do których doszło ostatnio w katedrze św. Szczepana (Stephansdom) w Wiedniu. Gospodarz tego miejsca kardynał Christoph Schönborn z okazji Światowego Dnia AIDS zorganizował nabożeństwo modlitewne z udziałem homoseksualistów. Sam przywitał w drzwiach kościoła i zaprowadził w stronę ołtarza znanego aktywistę gejowskiego Gery’ego Keszlera. Po to, by licznie zgromadzeni w katedrze homoseksualiści nie czuli się obco, zadbano, by ściany i podłogi świątyni przyozdobione zostały banerami oraz iluminacjami z symboliką gejowską.
Nabożeństwo poświęcone było upamiętnieniu 36 milionów ofiar AIDS. W zamyśle organizatorów miało być wyrazem sprzeciwu wobec panujących w społeczeństwie uprzedzeń. Takie było też przesłanie kardynała Schönborna, który w swym kazaniu powiedział: „Bóg nie przyszedł po to, by potępić, ale po to, żeby zbawić”. Następnie zaś rozwinął tę myśl: „Co to oznacza dla nas? Nie osądzać, nie wykluczać, nie przywoływać do porządku”.
Wystąpienie zostało ciepło przyjęte przez przedstawicieli LGBT. W ich imieniu głos zabrał słynny transwestyta Thomas Neuwirth, znany na świecie bardziej jako „Conchita Wurst” – zwycięzca festiwalu Eurowizji w 2014 roku. Zajął on przy ołtarzu miejsce, z którego chwilę wcześniej przemawiał kardynał, by wygłosić mowę o „prześladowaniu tych, którzy przeżywają swoją tożsamość w sposób odmienny od większości”.
Ostatnie słowo należało do wspomnianego już Gery’ego Keszlera, który stwierdził, że „nie ma znaczenia, kogo kochamy lub w kogo wierzymy”. I to było najlepsze podsumowanie całej uroczystości.
Kto nie wierzy, może zobaczyć relację z celebracji tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=2QYAhkeYwIk
Homoseksualiści mogą czuć się zresztą w wiedeńskiej katedrze jak u siebie w domu. 14 lutego 2006 roku, z okazji Walentynek zorganizowano tam po raz pierwszy ceremonię błogosławienia „par, narzeczonych i zakochanych”, na którą ówczesny rektor katedry ks. Anton Faber zaprosił również związki gejowskie.
W 2008 roku w Muzeum Katedralnym (Dommuseum) w Wiedniu odbyła się wystawa zatytułowana „Religia. Ciało. Siła” Alfreda Hrdlicki, artysty deklarującego się jako ateista i komunista. Przedstawiała ona szereg bluźnierczych obrazów, np. „Biczowanie”, przedstawiające żołnierza, który uderza Jezusa pejczem, trzymając Go jednocześnie za genitalia. Inne płótno, „Ostatnia Wieczerza” – stylizowane na dzieło Leonarda da Vinci – pokazywało orgię nagich i onanizujących się apostołów. Dopiero po licznych protestach wielu oburzonych katolików kardynał Schönborn zdecydował się na interwencję. Doprowadził jednak do usunięcia tylko jednego obrazu: bluźnierstwa z Ostatniej Wieczerzy.
W 2012 roku kardynał Schönborn przywrócił do rady parafialnej w wiedeńskiej dzielnicy Mistelbach 26-letniego Floriana Stangla – aktywnego homoseksualistę pozostającego w związku ze swym partnerem. Wcześniej wybór mężczyzny do rady, dokonany głosami parafian, zablokował ówczesny proboszcz ks. Gerhard Swierzek, twierdząc, że ktoś żyjący w konkubinacie z osobą tej samej płci nie może pełnić oficjalnych funkcji w Kościele. Kardynał uchylił jednak decyzję proboszcza. Mediom tłumaczył to następująco: „Zadałem sobie pytanie, co w tej sytuacji zrobiłby Jezus.” Jego zdaniem homoseksualista żyjący w związku z drugim mężczyzną to w radzie parafialnej „właściwy człowiek na właściwym miejscu”, a „różnorodność [członków rady] odzwierciedla różnorodność współczesnych dróg życia i wiary”.
W 2014 roku po zwycięstwie „Conchity Wurst” podczas festiwalu Eurowizji kardynał Schönborn powiedział:
Cieszę się, że Tom Neuwirth odniósł sukces ze swoją artystyczną kreacją jako Conchita Wurst (…) Jak wszyscy wiemy, w ogrodzie Boga istnieje wielobarwna różnorodność. Nie każdy, kto urodził się mężczyzną, czuje, że nim jest, i to samo dotyczy kobiet.
W 2016 roku ukazał się biuletyn katedralny poświęcony adhortacji apostolskiej „Amoris Laetitia” (przypomnijmy, że kardynał Schönborn został wyznaczony przez Watykan na oficjalnego interpretatora adhortacji i na jej podstawie zezwolił w swej archidiecezji na dopuszczanie do Komunii osób rozwiedzionych i pozostających w ponownych związkach). We wspomnianym biuletynie przedstawiono homoseksualną parę oraz adoptowanego przez nich syna jako „alternatywną formę rodziny”.
Kościół zawsze nauczał, że należy kochać grzesznika i nienawidzić grzechu. Homoseksualiści zasługują zatem – jak wszyscy ludzie – na szacunek, ale akty homoseksualne wymagają jednoznacznego potępienia – i to właśnie z powodu szacunku do homoseksualistów. To dla ich dobra, czyli dla zbawienia wiecznego, Kościół nie może nie ostrzegać ich przed straszliwym grzechem mogącym stać się przyczyną wiecznego potępienia. Co więcej, akceptacja i usprawiedliwianie tego rodzaju czynów oznacza narażanie owych ludzi na coś najgorszego, co może spotkać człowieka, czyli wieczne cierpienie w piekle. Takie było od początku stanowisko Kościoła, a każdy, kto je kwestionował, stawiał się poza nauczaniem Magisterium.
Dziś na naszych oczach sytuacja zaczyna ulegać zmianie, ponieważ poglądy i praktyki, uważane zawsze za sprzeczne z doktryną Kościoła, przedostają się do jego wnętrza, a ich wyrazicielami stają nawet najwyżsi dostojnicy katoliccy. Kwestia homoseksualizmu jest tylko jednym z wielu tego przykładów, ale bardzo wymownym.
Prócz wielu wniosków, jakie same się narzucają, jeden wydaje się szczególnie naglący: katolicy na świecie powinni więcej modlić się za swych biskupów i księży, by pozostali oni wierni nauce Kościoła.
zajmujemy razem z babcią urocze mieszkanko,
my mieszkamy na parterku, babcia w oficynce,
drepce,żądna informacji o całej rodzince.
Lecz choć u nas trwa od rana z sodomką gomorka,
babci o tym się nie mówi, by była w humorku.
Wujek Ziutek, co za smutek, choć kawał mężczyzny,
świat pożegnał przy pomocy sznurka od bielizny,
Co z Ziuteczkiem? głos babuni dźwięczy na przygórku,
Jak mu idzie? Idzie babciu,idzie jak po sznurku!
Lecz dokładnie informować babci nikt nie śpieszy,
po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy.
Kuzyneczka Ernestynka , ozdoba rodziny,
kawki z gniazda wybierała i spadła z drabiny,
co z malutką? głos babuni z góry brzmi radośnie,
co tam u niej? Krzywa rośnie babciu, krzywa rośnie!
Lecz dokładnie informować babci nikt nie śpieszy,
po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy.
Tata zasię, manko w kasie miał i siedzi w kiciu,
były o tym wzmianki w prasie w Expressie i w Życiu,
ale fakt ten się nie stanie dla babci udręką,
bowiem się drukuje dla niej osobne pisemko.
Na domowej drukarence wszystko się wyłuszcza,
i w ogóle się babuni na parter nie wpuszcza.
Aż rodzinnie osiągniemy, prawda ta nas krzepi,
sytuację w której może być nam tylko lepiej.
A jak nam już będzie lepiej panie i panowie,
to się babci koci-łapci o tym też nie powie.
Niech zażywa główka siwa spokojnych pieleszy,
po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy.
- Z dedykacją dla JAWA25
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.