Ukryć się przed wojną

Zatem zostajemy z pytaniem: co dalej...

Był ranek 28 kwietnia 1999 roku. Zanim poszliśmy do ołtarza, rozmawialiśmy w zakrystii o wojnie. Tej, która wtedy toczyła się na Bałkanach. Padło pytanie: czy z Kosowa nie jest zbyt blisko do Polski? Jakby nie słysząc moich kilometrowych wyliczeń, jedna z dziewczynek powiedziała takim nieswoim głosem... Co powiedziała, zapisałem wieczorem w krótkim wierszu:

Dziwne skojarzenia

Rozmawialiśmy
o wojnie
wiszącej nad światem

trzeba by się ożenić
ale nie ma z kim
- powiedziała
trzynastoletnia
Iwonka

czy jest schron
lepszy
od miłości?

Dziś Iwonka ma męża i dwójkę dzieci. Mnóstwo kłopotów i jeszcze więcej pogody ducha. Nie wiem, czy do Ługańska i Doniecka jest bliżej niż do Kosowa, czy może dalej. Jednak nie w tym rzecz. Słowa dziecka z pozoru wydają się nielogiczne. Ale obawa przed zniszczeniem przywołuje pragnienie miłości. To sprawdzało się w czasie wszystkich wojen. Skojarzenie dziecka swoją ważność zachowuje także dziś.

Inne moje "dziecko", nieco starsze, ale wciąż młode, opublikowało ostatnimi czasy wojenną trylogię. Agata Puścikowska - dociekliwa i z bogatym wachlarzem skojarzeń dziennikarka ukazała szczególne oblicze wojny. Tej ostatniej z wielkich, zwanej II światową. Tytuły kolejnych woluminów mówią same za siebie: "Wojenne siostry", "Siostry z Powstania" oraz "Waleczne z gór". Autorka zna wojnę tylko z dokumentów i zebranych relacji, ale potrafiła wydobyć na powierzchnię teraźniejszości szczególne, mocne, zarazem piękne oblicza ludzi - kobiet zaangażowanych po stronie Dobra. Tego metafizycznego Dobra. Materiału zebrała więcej niż na trylogię. I muszę przyznać, że w niejednym wątku zmieniła mój punkt widzenia na niektóre tematy. Ja wychowałem się na wspomnieniach Rodziców, na zakłamaniach szkolnej historii, na "Kamieniach na szaniec" z ich specyficznym klimatem. Wychowałem się na widzeniu w zakonnych siostrach raczej katechetek bądź zakrystianek, a nie bohaterek patriotyzmu, odważnych i przebiegłych wojowniczek. Już dawno zobaczyłem więcej w zakonnicach, i to nie dlatego, że są one zakonnicami. Na odwrót - zostały zakonnicami, bo są ludźmi walki. Nie wojny, ale właśnie walki. Agata odkrywa pokłady wielokształtnej waleczności nie tylko w zakonnicach, lecz w ogóle w kobietach. Jej trylogia powinna by trafić na listę lektur w szkołach średnich. Panie ministrze, to do Pana!

Znacie nieomalże prorocze słowa śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, wypowiedziane w 2008 r. w Tbilisi w Gruzji: "Wiemy świetnie, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę. Wierzymy, że Europa zrozumie wasze prawo do wolności i zrozumie też swoje interesy. Zrozumie, że bez Gruzji Rosja przywróci swoje imperium, a to nie jest w niczyim interesie. Dlatego jesteśmy tutaj". I to się dzieje teraz, na naszych oczach. Przed tygodniem pisałem, że były sobie pieski dwa. To znaczy, że polityka dezinformacji, wywieszania fałszywych flag i haseł, które odwracają kota ogonem, polityka siania zamętu i chaosu dominuje. Połapać się w tym wszystkim trudno. A zatem co?

Może sięgnąć do postaci dzielnego wojaka Szwejka? To też o wojnie. Przeczytałem od deski do deski jego przygody, i to w oryginale, by lepiej wczuć się w duszę nie tyle samego Jaroslawa Haška, co w duszę praskiej ulicy tamtych czasów, bo to jej językiem autor się posługuje. A ulica innym językiem czuje i myśli niż generałowie, niż "Najjaśniejszy Pan" i niż odrażająco odmalowana postać feldkurata (czyli kapelana polowego) Katza. Nie o śmieszne zdarzenia tu chodzi, a o zderzenie dwóch światów. Trzeba, zaiste, spokoju ducha i filozoficznego nastawienia, by wszystko przetrwać. Przemoc dosięga wszystkich. Na wojnę patrzyć można z dwóch perspektyw. Wywołują wojnę królowie, prezydenci, marszałkowie, a cierpią tysiące i miliony Bogu ducha winnych ludzi. Tyle też, że cierpienie jednych jest boleśnie prawdziwe, a ideologie drugich - okrutnie kłamliwe.

*  *  *

Późnym środowym wieczorem napisałem ten tekst. Czwartkowy ranek zbudził mnie wiadomością, że rosyjskie rakiety spadły także na Iwano-Frankiwsk, dawny Stanisławów. Ja urodziłem się we Lwowie, oddalonym o jakieś 60 kilometrów... Wojna w Ukrainie stała się bliskim, twardym, płonącym i śmiercionośnym faktem. Faktem urealniającym polityczne przewidywania prezydenta Kaczyńskiego w Tbilisi. Zatem zostajemy z pytaniem: co dalej...

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..