Historia. Kiedyś był ważną drogą wodną, źródłem utrzymania wielu mieszkańców, zawierającym innowacyjne rozwiązania. Dziś to zapomniany i niemal całkiem zasypany już zabytek techniki. Pozostałości najłatwiej zaobserwować jesienią, wyobrażając sobie jego dawną świetność.
Albert Stobrawe pokazuje album ze zdjęciem ojca na barce na Kanale Kłodnickim
Karina Grytz-Jurkowska
Dzięki uruchomieniu 200 lat temu Kanału Kłodnickiego rozwinął się przemysł na Górnym Śląsku. Tony węgla, drewna i kruszywa wysyłane były barkami w głąb Prus. Do dziś pozostał jedynie niewielki fragment kanału, który zaniedbany zarasta, przypominając bardziej rów niż drogę wodną. Z zabytkowych śluz też pozostały jedynie ruiny. Atrakcję stanowi głównie dla wędkarzy, bo okolice starych śluz, jazów, mijanek to atrakcyjne wędkarskie enklawy.
Projekt młodego Szkota
Osiemnastowieczne, dynamicznie rozwijające się państwo pruskie znalazło na Górnym Śląsku bogate zasoby węgla, kamieni, żelaza i innych rud oraz drewna. Trzeba było tylko sposobu, by przewieźć te bogactwa z peryferiów do głównych miast. Najpierw planowano wykorzystać dopływ Odry, Kłodnicę, jednak zarzucono ten pomysł na rzecz budowy kanału.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.