Zbierała biedronki z drogi

Andrzej Kerner

|

Gość Opolski 51-52/2012

publikacja 20.12.2012 00:00

To jest historia dziecka, dla którego dwadzieścia lat temu nigdzie nie było miejsca. I w pewnym sensie nadal nie ma.

 Tereska na pastwisku z owieczkami Tereska na pastwisku z owieczkami
Archiwum rodzinne

Zanoszącą się od płaczu Tereskę policjanci znaleźli nad ranem w parku. Leżała w wózku dziecięcym, obok na ławce spała jej matka. Była pijana, więc funkcjonariusze zawieźli ją do izby wytrzeźwień, a niemowlę do szpitala. Dziecko było osłabione, miało nadżerki na całym ciele, opryszczkę na ustach. Lekarze stosowali różne antybiotyki, ale żaden z nich nie dawał sobie rady z chorobą. W końcu zrobiono test na obecność wirusa HIV. Wynik był pozytywny.

Wieść się rozniosła

Tereska urodziła się zakażona przez matkę, która nie była świadoma, że nosi wirusa. Nieco chorą psychicznie młodą kobietę wykorzystał chory na AIDS narkoman i zaraził HIV. Zmarła dwa lata później. Teresce konsylium lekarskie nie dawało więcej niż 6 miesięcy życia. W szpitalu wieść o dziecku zakażonym HIV rozniosła się szybko. Rodzice dzieci leczących się w katowickim szpitalu żądali od ordynatora wypisania chorej dziewczynki ze szpitala. Po ustabilizowaniu stanu zdrowia dziecka lekarze zaczęli szukać miejsca, w którym mogłoby przeżyć pół roku – do śmierci. Żaden z domów małego dziecka w Polsce nie zgodził się przyjąć Tereski. Zadzwoniono więc do Marka Kotańskiego, znanego wtedy w Polsce z zakładania ośrodków dla narkomanów chorych na AIDS.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.