Wiozą serca jak lekarstwo

Karina Grytz-Jurkowska

|

Gość Opolski 01/2013

publikacja 03.01.2013 00:00

Jak Trzej Królowie z darami oni docierają na szpitalny oddział, niosąc jednak nie złoto, kadzidło i mirrę, ale uśmiech, słowa pociechy i miłość.

O tym,  jak bardzo można się  zżyć w kilka godzin, wiedzą ludzie z Roszowickiego Lasu i pacjenci zabrzańskiej kliniki z rodzinami O tym, jak bardzo można się zżyć w kilka godzin, wiedzą ludzie z Roszowickiego Lasu i pacjenci zabrzańskiej kliniki z rodzinami
Karina Grytz-Jurkowska

Najpierw kiermasz – stroiki, bombki, ciasteczka i grzaniec. No i św. Mikołaj, docierający co roku inaczej – saniami, na motorze, a nawet w paczce pocztowej. Tym razem na naczepie tira. Ale to dopiero początek. Pozyskane z kiermaszu pieniądze idą na prezenty dla dzieci z Oddziału Hematologii i Onkologii Dziecięcej w Zabrzu. Ekipa z Roszowickiego Lasu szykuje ponad 30 paczek – dla rocznej Alicji, trzyletniego Krzysia czy nastoletniego Wojtka. Wkrótce wybrani uczniowie, absolwenci, nauczyciele oraz ksiądz jadą do szpitala. Największym podarkiem są jednak oni sami.

Dom w szpitalu

Zabrze, Oddział Hematologii i Onkologii Dziecięcej. Na korytarzu choinka. Pięcioletnia Amelia dopytuje lekarzy: „Jakie wyniki?”. Wie, że dobre oznaczają święta w domu. Przy ścianie para ze śpiącym im na rękach bledziutkim chłopcem, Kamilem, czeka na przyjęcie do szpitala. Obok nierównej walki z chorobą toczy się zwykłe życie. Oddział staje się drugim domem, dzieci odwiedzają się i bawią ze sobą, rodzice ich doglądają, a wieczorami rozmawiają w świetlicy. Gdy pojawiają się goście z Roszowickiego Lasu, na korytarzu robi się gwar. Kto ma siły, przychodzi do wspólnej sali.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.