Pokora Benedykta

Andrzej Kerner

|

Gość Opolski 09/2013

publikacja 28.02.2013 00:00

O Duchu Świętym na konklawe i nieomylności papieża z ks. prof. Tadeuszem Dolą rozmawia .

Ks. prof. dr hab. Tadeusz Dola Specjalista z zakresu teologii fundamentalnej, dziekan Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Opolskiego w latach 2002–2008 i ponownie od roku 2012. Jest przewodniczącym Komitetu Nauk Teologicznych PAN. Ks. prof. dr hab. Tadeusz Dola Specjalista z zakresu teologii fundamentalnej, dziekan Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Opolskiego w latach 2002–2008 i ponownie od roku 2012. Jest przewodniczącym Komitetu Nauk Teologicznych PAN.
Andrzej Kerner

Andrzej Kerner: Czy Ksiądz Profesor wie, dlaczego ojciec święty zrezygnował z urzędu?

ks. prof. Tadeusz Dola: – Dlaczego nie słuchać samego papieża? On wypowiedział powody, dla których zrezygnował. Rozważywszy swój stan zdrowia, uznał, że słabnące siły fizyczne i duchowe uniemożliwiają mu właściwe pełnienie ogromnej i trudnej misji sprawowania posługi piotrowej. Powód jasny, prosty, zdaje się: oczywisty, a wielu usiłuje doszukiwać się przyczyn całkiem dziwacznych.

W telewizyjnym programie znanego publicysty katolickiego padła sugestia, że przyczyną mogli być też sataniści działający w… Watykanie. Nikt z gości w studio – a byli tam sami mocno zaangażowani, sztandarowi katolicy – nie zaoponował….

– Szuka się przyczyn wszędzie, tylko nie w słowach samego Benedykta XVI. Mówi się, że konflikty w Watykanie ostatecznie zadecydowały, ale przecież Benedykt XVI w tym środowisku tkwił przez wiele lat, miał świadomość sytuacji, tego, że pracownicy Watykanu, także kardynałowie, to tylko ludzie i że tak jak wszędzie, gdzie są ludzie, pojawiają się problemy. Więc trudno sądzić, żeby to było ostateczną przyczyną. Na pewno o wiele większym problemem dla niego były problemy związane ze skandalami seksualnymi czy inne poważne sprawy w Kościele. Papież doszedł do przekonania, że już nie ma sił do pełnienia swojej misji. Na przykład widać było, że ma trudności z poruszaniem się o własnych siłach. W bazylice św. Piotra dowożono go do ołtarza. To nie są czasy sprzed 100 laty, kiedy papież mógł siedzieć na Watykanie, pokazać się ludziom w lektyce raz na pół roku, pobłogosławić i wystarczyło. Dzisiaj papież musi mieć kontakt z ludźmi. Tą drogą się ewangelizuje. Pewnie uznał, że nie jest w stanie podołać tym zadaniom.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.