Dzień Świętości Życia

Anna Kwaśnicka

publikacja 09.04.2013 12:55

– Podnieść rękę na życie, to jakby podnieść rękę na Boga – mówi bp Andrzej Czaja.

Dzień Świętości Życia Kilkadziesiąt osób podjęło duchową adopcję dziecka poczętego Anna Kwaśnicka/GN

Diecezjalne obchody Dnia Świętości Życia miały miejsce w kościele śś. Apostołów Piotra i Pawła w Opolu. Wieczorem 8 kwietnia uroczystej Mszy św. przewodniczył bp Andrzej Czaja. Eucharystię koncelebrowali m.in. ks. Jerzy Dzierżanowski, diecezjalny duszpasterz rodzin, oraz księża moderatorzy z Wyższego Międzydiecezjalnego Seminarium Duchownego.

– Raz na zawsze uświęceni jesteśmy przez ofiarę z ciała Jezusa Chrystusa – przypominał bp Andrzej Czaja. – Dane jest nam ludziom nie tylko życie od Boga, które przychodzi w nieprzerwanym łańcuchu przekazywania życia przez wieki poczynając od Adama i Ewy. Ale mamy także udział w życiu Bożym – mówił biskup opolski. – Świętość życia naszego oznacza, że nasze życie jest Boskie. Od Boga i Boże w nas. Tu widzimy, że nie wolno podnieść ręki na życie, to jakby podnieść rękę na Boga – podkreślał ordynariusz, apelując, by przyjmować każde życie.

– Trzeba nam życiem się radować, o życie dbać, troszcząc się o rozwój fizyczny i duchowy, troszcząc się o wiarę, by życie Boże otrzymane na chrzcie mogło się rozwijać – mówił bp Andrzej Czaja.

Po homilii kilkadziesiąt osób podjęło duchową adopcję dziecka poczętego, składając przyrzeczenie 9-miesięcznej modlitwy. Natomiast przed Eucharystią głos oddano Beacie Dzierżanowskiej, która opowiedziała o doświadczeniu tworzenia wraz z mężem Antonim rodziny zastępczej. W ich domu bezpieczne miejsce znalazło już dziewiętnaste dziecko. Najpierw noworodki, z czasem również starsze dzieci.

– Słyszymy z różnych stron, że się poświęcamy. Jednak my nie tylko dajemy. Również otrzymujemy – podkreślała pani Beata. Ich dom stał się przystanią, w której dzieci zaznają miłości, w której uczą się pokonywać lęki, a także w której poznają swoich rodziców adopcyjnych. – Gdy oddajemy dziecko do adopcji, jedno oko się śmieje, a drugie płacze. Jednak wszystkie dzieci pozostały w pewnym sensie nasze, bo każde z nich do nowego domu zabrało cząstkę nas – opowiadała pani Beata, podkreślając, że utrzymują kontakt z rodzicami adopcyjnymi, a raz w roku wszystkich zapraszają na wspólne grillowanie.

O świadectwie pani Beaty napiszemy w „Gościu Opolskim” nr 16/2013