Już po postoju obiadowym

Anna Kwaśnicka

publikacja 18.08.2013 17:55

Zupa, bułki, kawa, herbata, słodkości - to wszystko czekało na pielgrzymów w Korfantowie.

Już po postoju obiadowym Na pielgrzymów czekał między innymi 80-litrowy garnek ogórkowej Anna Kwaśnicka /GN

Strumień nyski dotarł do Korfantowa szybciej niż się wszyscy spodziewali. Pierwsi byli pielgrzymi z 1 czerwonej, którzy swoje wędrowanie rozpoczęli w kościele św. Elżbiety Węgierskiej w Nysie. Najpierw, o 8.00, uczestniczyli w Mszy św., a tuż po 9.00, pobłogosławieni przez o. Łazarza, ruszyli w drogę. Przewodnikiem tej franciszkańskiej grupy jest o. Jonasz Pyka OFM, a wśród około 80 pątników są również siostry zakonne – liczna grupa elżbietanek oraz s. Pia i s. Hanna, franciszkanki z Krzyżanowic.

– Nie ilość pielgrzymów jest ważna, ale jakość pielgrzymowania tych, którzy idą. Chodzi o to, by umieć odnaleźć swoje zadanie w Kościele, by zacząć od siebie – mówi Marcin Jędorowicz z 1 czerwonej, który po dwóch latach przerwy powrócił na pielgrzymi szlak. – Musiałem w tym roku pójść – przyznaje.

– Tak naprawdę rok w rok większość twarzy na pielgrzymce powtarza się – mówi z kolei ks. Michał Wieczorek, przewodnik 6 czerwonej. Oczywiście pierwszoroczniacy też są. Wśród nich 12-letnia Paulinka, która idzie ze swoim bratem Miłoszem. Opiekuje się nimi babcia.

Ale wróćmy do obiadu przygotowanego przez gospodarzy z parafii w Korfantowie. Jak co roku stanęli na wysokości zadania. Przygotowali dziesiątki litrów zupy. Był rosół z makaronem, rosół z ryżem, był i 80-litrowy garnek ogórkowej. Wszystko gotowane z potrzeby serca, z własnych produktów, w domowych kuchniach. Zofia Junka wraz z Władysławem Żyrkiem z Włostowej przygotowali ogromny garnek ogórkowej. – Od 20 lat gotuję dla pielgrzymów. Zaczęłam, gdy moje córki, jako dzieci, chodziły na pielgrzymki. I tak już zostało – mówi pani Zofia i po chwili w kącikach jej oczu zbierają się łzy wzruszenia. – Dziś to mój dzień dla pielgrzymów. Sama iść nie mogę – dodaje po chwili. Zupę gotowały też m.in. Bogusława Ligas i Katarzyna Dziedzic z Korfantowa. – Ksiądz proboszcz ogłasza, że chętni mogą przygotować zupę dla pielgrzymów. Więc czemu nie – mówią, nalewając kolejną porcję.

A zupa to nie wszystko. Parafialny Zespół Caritas przygotował kawę, bułki i ciasta, a prywatna osoba ufundowała również butelki gazowanej i niegazowanej wody mineralnej.

Na potrzeby pielgrzymów oddano boisko i toalety w budynku należącym do Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury. Gdyby padało, to otwarto by również świetlicę. Ale tym razem nie była potrzebna.

Pogoda pątników nie rozpieszczała. Słońce przypiekało. – To był bardzo ciężki start. Do obiadu mieliśmy już trzy przypadki udarów – mówi Lucyna Raszek ze służby medycznej. – Tak źle od samego nigdy nie było – dodaje, a po chwili zaczyna tańczyć w rytm granej muzyki. Pielgrzymka to przecież radosny czas i aż miło popatrzeć, gdy 1 czerwona rozpoczyna swoją Zorbę.

O 16.00 postój obiadowy dobiega końca. Czas ruszyć w dalszą drogę – do Łącznika. W Korfantowie pielgrzymi zagoszczą za rok.