Nieświęte powody prywatnej czci Jana XXIII

Andrzej Kerner

publikacja 10.10.2013 23:34

Widokówka z Dobrym Papieżem Janem wisi nad moim biurkiem.

Nieświęte powody prywatnej czci Jana XXIII Abp Angelo Roncalii (przyszły papież Jan XXIII) ok. roku 1957 Edizione Nazionale dei Diari di Angelo Giuseppe Roncalli / Giovanni XXIII.

Dziś (11 października) – wspomnienie bł. Jana XXIII, który za pół roku będzie oficjalnie nazywany świętym. I dobrze – bardzo się z tego cieszę. Widokówka z grubawym Dobrym Papieżem wisi nad moim biurkiem. Powiesiłem ją, żeby Jan XXIII nade mną czuwał. No i ujmę to tak: czuwanie jakoś odbieram, ale świętej presji w stylu, że skoro Papież nade mną to muszę się spinać - wcale nie. To lubię.

Jan XXIII jest mi, przyznaję śmiało i z dumą, bliski. Modlę się do niego, pardon, za jego wstawiennictwem. Kombinuję z tą modlitwą prosto: multum polskich katolików pewnie prosi o pomoc Jana Pawła II, więc ja, po cichutku, dyskretnie – jako katolik z Polski – uderzam do Jana XXIII. Nie żeby wygrywać jakieś struny zazdrości i rywalizacji między świętymi, o nie. Na to oni się pewnie nie nabierają. Ale przecież zawsze to miło jak się jest znanym poza granicami swojego kraju, prawda? Na to zatem liczę: że niewielu moich rodaków zawraca aureolę Janowi XXIII. I w ten sposób rośnie prawdopodobieństwo, że on łatwiej zauważy petenta z Polski niż Jan Paweł II, który próśb z naszego pięknego kraju ma z pewnością  bez liku. Niech się teologowie śmieją z moich naiwnych założeń, ale ten mechanizm chyba działa. Może ostrożniej – dwa razy już zadziałał.

Jest jeszcze jeden nieświęty powód mojego kultu Jana XXIII. On palił fajkę i papierosy. Ja też kurzę, wielkiej tajemnicy z tego zresztą nie robię. I to jest moja nadzieja – troszkę wbrew moralnym purystom – że palacze mogą być nawet świętymi!