Poeta potrafi rozmawiać ze świecą, z psem nawet piwa się napije, poeta widzi więcej, a słowa u niego mają więcej znaczeń niż zwykłe słowa.
Walter Pyka w aptece „Pod Wagą”
Andrzej Kerner /GN
Adziennikarz, gdy z nim rozmawia, siedzi, słucha i zadaje banalne pytania o poezję, jakie zwykle zadaje się poetom w czasie wieczorów poetyckich. Dziennikarz – mówiąc brutalnie – czuje się jak bokser wagi muszej wypchnięty na ring do walki z Mikiem Tysonem. A jednak po spotkaniu z poetą Walterem Pyką nie czułem się znokautowany. Może dlatego, że poeta z Popielowa jest też farmaceutą i musi dbać o zdrowie swoich gości?
Pyka trafia najcelniej
– Poezja i farmacja to są dwie przestrzenie, które się troszeczkę uzupełniają. Uważam, że jestem wybrańcem, że mogę być aptekarzem. Dlaczego? Bo mogę o dziesiątej wieczorem dać dziecku syropek przeciwgorączkowy, na przykład. Jest w tym oczywiście otoczka ekonomiczna, ale ja jej nie chcę widzieć.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.