Banalne teatrzyki się znudzą

Andrzej Kerner

|

Gość Opolski 51-52/2013

publikacja 19.12.2013 00:00

O pięknie liturgii i radosnym głoszeniu Ewangelii z biskupem nominatem ks. dr. hab. Rudolfem Pierskałą rozmawia Andrzej Kerner.

Banalne teatrzyki się znudzą Ks. prałat Rudolf Pierskała w tegorocznej procesji ku czci św. Floriana z rodzinnej Kamionki Andrzej Kerner /GN

Andrzej Kerner: Czy Ksiądz Biskup może wytłumaczyć, jak to się stało, że Ksiądz – znany jako miłośnik pszczół i miodu – dostał nominację na biskupa pomocniczego w Opolu w dniu św. Ambrożego (7 grudnia), patrona pszczelarzy?

Ks. dr hab. Rudolf Pierskała: Opatrzność Boża sprawiła, że zostałem wezwany do Nuncjatury Apostolskiej w Warszawie, a nuncjusz oznajmił mi wolę ojca świętego Franciszka o nominacji na biskupa pomocniczego w Opolu. Ogłoszenie nominacji przewidziano na sobotę 7 grudnia. Wtedy jeszcze nie skojarzyłem, że to dzień wspomnienia św. Ambrożego. Ja tej daty nie ustalałem. (śmiech) Ale modlitwę tego dnia: „Wzbudź w swoim Kościele biskupów według Twojego serca, aby nim rządzili mężnie i roztropnie” odbieram wprost jako modlitwę za siebie. Również Ewangelię tego dnia ze słowami Chrystusa: „Żniwo wielkie, ale robotników mało”, „Idźcie i głoście królestwo Boże”, „Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie” – odczytuję jako osobiste wezwanie Pana do biskupiej posługi.

Czy miał Ksiądz Biskup moment zawahania: a może nie przyjąć tej propozycji?

W drodze do Warszawy towarzyszyły mi słowa, które Pan Jezus powiedział do apostołów: „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem”. Budziłem w sobie wiarę tym tekstem, a także modlitwą: „Jezu cichy i pokornego serca, uczyń serce moje według serca Twego”. Nie obyło się bez wątpliwości, pytań i obaw. Droga do Warszawy i noc ją poprzedzająca to był czas modlitwy i rozważania. Z jednej strony człowiek przecież zna siebie, swoje możliwości, słabości i grzechy, a z drugiej nie może lekceważyć znaków Bożej woli. Dlatego decyzję o nominacji przyjmowałem na poziomie wiary, a nie czysto ludzkich kalkulacji. Wierzę, że jeżeli Pan Bóg czegoś od nas chce, to też daje łaskę. Z jakimkolwiek zadaniem: ojca, matki, męża, księdza, biskupa – przychodzi łaska stanu. Jeżeli z wiarą przyjmuje się zadania, to nawet rzeczy, które wydawały się niewykonalne, cudownie stają się możliwe. Tak to widzę, taką wiarę chcę w sobie budzić i proszę wszystkich o modlitwę, żeby w wierze trwać i ją umacniać. Pan Jezus jest z nami. On nas nie zostawił i mówi nam: „Ufajcie, Jam zwyciężył świat”. Zaufanie i zdanie się na Niego to jest wiara. Pan Jezus zatroszczy się o swoje owce. A biskup też jest w tej trzodzie Bożej owcą Pana Jezusa, choć ta owca ma prowadzić inne.

Papież Franciszek mówi, że pasterz ma niekiedy iść z tyłu, patrzeć, gdzie idą owce…

Ta myśl nie jest nowa. Od dawna znane jest określenie sensus Ecclesiae – myślenie kościelne, zmysł kościelny. Ono jest w Ludzie Bożym, w ludziach, którzy wierzą. Oni też wypowiadają swoje rozumienie wiary i trzeba ich wysłuchać. Pan Jezus przemawia w różny sposób, także głosem wiernych. Pasterz powinien słuchać tego głosu. Wyobraźmy sobie sytuację, że nowy proboszcz w ogóle nie słucha swoich parafian i robi wszystko po swojemu. To wcześniej czy później musi zrodzić napięcie. Parafianie żyli w tej konkretnej rzeczywistości, zanim przybył ten proboszcz. Sam Pan Jezus był tam już przed proboszczem i będzie po nim. Podoba mi się określenie, że kapłan czy biskup to most, który łączy człowieka z Bogiem, ziemię z niebem. Czy pasterz jest młody, czy ma 90 lat, czy most skrzypi, trzeszczy i nie wygląda dobrze – to nie ma znaczenia. Ważne, że ten most przeprowadzi człowieka do Boga. Oczywiście takim mostem są także rodzice dla dzieci, a bywa, że dzieci dla rodziców, mąż dla żony czy żona dla męża. Wszyscy przez chrzest mamy udział w kapłaństwie wspólnym Chrystusa.

Czy Ksiądz Biskup będzie zajmował się jakimiś specjalnymi, wyznaczonymi sprawami diecezji?

Jestem biskupem pomocniczym, a zatem moim zadaniem będzie wspieranie biskupa opolskiego i realizacja tych zadań, które mi wyznaczy w Kościele opolskim. Są to przede wszystkim zadania duszpasterskie: głoszenie słowa Bożego, sprawowanie sakramentów i posługa miłości. Jak konkretnie przyjdzie mi realizować te zadania, dowiem się w swoim czasie.

Jako swoją dewizę – nawiązując do sławnej już adhortacji papieża Franciszka – Ksiądz Biskup obrał słowa: „Głosić radość Ewangelii”. Jakie wątki w nauczaniu papieża są Księdzu Biskupowi najbliższe?

Papież Franciszek radośnie głosi Ewangelię. Tytuł tej adhortacji oddaje jego postawę, styl pracy apostolskiej i kierowania Kościołem. Gdziekolwiek go widzimy i słyszymy – czujemy wiele emocji, radosnego patrzenia na rzeczywistość Kościoła i piękno człowieka. Nie ma w jego przepowiadaniu narzekania, biadolenia. Ewangelia jest w jego ustach rzeczywiście dobrą nowiną. Od czasu wyboru media ciągle go pokazują, przywołują jego słowa i gesty: uśmiech, otwarcie na ludzi. Swoją radosną postawą, która wynika przecież z wiary w moc Pana Jezusa i Ewangelii, papież pociąga za sobą ludzi świeckich, biskupów i księży, stając się dla nas – także dla mnie jako biskupa – niedościgłym wzorem.

Czy Ksiądz Biskup jako liturgista widzi w naszej diecezji kwestie, które wymagają uporządkowania?

Liturgia – ponieważ jest żywa – zawsze wymaga pewnego odnawiania, pielęgnowania i porządkowania. Za jej sprawowaniem stoją konkretni ludzie – pasterze i wierni. Tymczasem mentalność współczesnego człowieka jest subiektywno-kreatywna. Wielu chce jakoś zaistnieć, także w liturgii. Ksiądz, wierni też czasem chcą kreować coś nowego. Dlatego ważna jest wiedza liturgiczna i umiłowanie liturgii, którymi pragnę nadal się dzielić. Jeżeli Kościół ustalił jakiś porządek w księgach liturgicznych, to przecież ma w tym pewien zamysł. Kształtowanie liturgii według własnego uznania w konsekwencji oznacza jej banalizowanie. Błogosławiony Jan Paweł II pięknie napisał w adhortacji „Ecclesia de Eucharistia”, że troska i podporządkowanie się przepisom liturgicznym dotyczącym Eucharystii jest pięknym znakiem miłości do Kościoła. Tymczasem wydaje się, że w Kościele na zachodzie Europy kreatywność i subiektywność w dziedzinie liturgii poszły zbyt daleko. I co się okazało? Czy jest więcej wiernych? Nie. Ludzie potrzebują spotkania z Panem Jezusem, a nie z subiektywnym wytworem wyobraźni czy „natchnienia” celebransa. Banalne teatrzyki nie smakują, prędzej czy później się znudzą. Widzę wyraźnie i mocno potrzebę formacji liturgicznej, mistagogii liturgii, czyli odsłonięcia i odkrycia głębokiego znaczenia znaków liturgicznych i tekstów. Z tym wiążą się także pewne kwestie dotyczące kształtowania wnętrza kościołów, na przykład przywrócenia właściwego sensu chrzcielnicy. Przecież to nad nią powinno się chrzcić, a nie gdzieś obok. Albo zrozumienie głębokiej symboliki paschału – powinien być woskowy, a nie olejowy. Jest bowiem znakiem, którego materii nie można zmieniać. I jeszcze na przykład sprawa wyróżnienia i ustawienia ołtarza, który jest miejscem uczty i jednocześnie Ofiary. Nie możemy traktować go jak stołu, na którym wszystko można położyć. Pasterz, który źle sprawuje liturgię, wykrzywia pobożność wiernych i bierze za to odpowiedzialność. Zdrowe tradycje trzeba pielęgnować i oczyszczać. A nowe muszą być weryfikowane Ewangelią. Widzę w tym ogromne pole dla pracy formacyjnej.

Komu Ksiądz Biskup jest najbardziej wdzięczny za powołanie kapłańskie, potem dojrzewanie w kapłaństwie?

Najpierw rodzicom i rodzinie. To jest punkt wyjścia powołania kapłańskiego – wierzący i praktykujący rodzice. Dlatego zmarłym Mamie i Ojcu jestem bardzo wdzięczny, chylę przed nimi głowę za ich świadectwo, postawę życia i modlitwę. I rodzeństwu – moim braciom i siostrze. W naszej rodzinie doświadczyłem prawdziwego Kościoła domowego. Rodzice modlili się razem z nami. Pielęgnowali w nas potrzebę spotkań z Panem Jezusem – na Mszy św., w sakramentach, na nabożeństwach. To było coś naturalnego, nic nadzwyczajnego. Ukazywali znaczenie obecności symboli religijnych w domu, na przykład kropielnicy z wodą święconą, którą mama zawsze nas błogosławiła, kiedy wychodziliśmy. To dla nas to były, i są do dziś dla wielu, znaki, które budzą wiarę. Dużo zawdzięczam też śp. ks. Antoniemu Wawrzyńskiemu i ks. Alfonsowi Schubertowi – moim byłym proboszczom, którzy byli mądrymi duszpasterzami i dobrymi kapłanami. Wdzięczny jestem także wspólnocie parafialnej w Mechnicy, z aktualnym proboszczem ks. Rudolfem Golcem, i mojej rodzinnej wiosce Kamionce. Świadomość tożsamości chrześcijańskiej i wierność lokalnym tradycjom, w tym tradycji kamieńskiej procesji floriańskiej, która trwa już od 200 lat, łączy nas w sposób niezwykły, tworzy środowisko wiary, piękno Kościoła, żywej wspólnoty z Jezusem. Takie doświadczenie Kościoła jest moją prawdziwą radością, takim doświadczeniem Kościoła chcę się dzielić i w takim Kościele głosić Ewangelię radości. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.