Nie widać, że jest chora, bawi się misiem, rysuje, dokazuje, ale nie pobiegnie jak rówieśnicy.
Jedynie niesprawne nóżki świadczą o dramacie małej Hani i jej mamy
Karina Grytz-Jurkowska/ GN
Na spotkaniach rodzinnych, wśród innych dzieci, gdy maluchy biegają, Hania siada z boku i obserwuje. Czując, że nie nadąża poddaje się, a mnie, gdy to widzę serce się łamie – przyznaje drżącym głosem Wioleta Buba, mama dwulatki. Mieszkają w Ochodzach w domu znajomej, która jest za granicą, stąd pochodzą też dziadkowie pani Wioli.
Radość i łzy
Kiedy w dniu matki na teście ciążowym pojawiły się dwie kreski, małżonkowie byli szczęśliwi, bo od dłuższego czasu starali się o dziecko, a lekarze zapowiadali trudności. W Dniu Dziecka usłyszeli bicie serca, potwierdzające nowe życie. Jednak wkrótce pojawiły się komplikacje i straszna diagnoza. Najpierw stwierdzono wodogłowie, stopy końsko-szpotawe, później rozszczep kręgosłupa. Dziecko miało być... jak „roślinka”.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.