28 czerwca: dwa razy koniec pewnego świata

Andrzej Kerner

Mieszam sprawy nic ze sobą niemające wspólnego.

28 czerwca: dwa razy koniec pewnego świata

Sto lat temu, 28 czerwca, w Sarajewie serbski nacjonalista dwoma celnym strzałami w kierunku arcyksięcia Franciszka Ferdynanda i jego małżonki faktycznie dał początek Wielkiej Wojnie, którą nazywamy pierwszą światową.

Jest na Śląsku Opolskim miejsce, gdzie skutki tej wojny widać najlepiej. Myślę o Starym Cmentarzu Jenieckim w Sowinie k. Łambinowic, na którym pochowanych jest 7 tysięcy żołnierzy I wojny światowej. Ludzie z terenu połowy Europy, o tak różnych nazwiskach. Krzyże katolickie, prawosławne, a nawet gwiazdy Dawida. Flagi na grobach, szum drzew, śpiew ptaków, takie rzeczy tam są. Trudno nie oglądać długich rzędów krzyży i skromnych nagrobków bez wzruszenia. To naprawdę szczególne miejsce na mapie naszego województwa. Szczerze zachęcam, by tam się kiedyś zatrzymać. Miejsce usytuowane wśród lasów, wymowne, samoczynnie uruchamiające w człowieku wiele myśli.

Mówi się, że Wielka Wojna była końcem pewnego świata i końcem epoki. Jej skutkami były zarówno rewolucja komunistyczna, jak i ruch hitlerowski – następne wielkie nieszczęścia Europy XX wieku.

Nieodwołalnym końcem pewnej epoki – rzecz jasna w innej skali – był 28 czerwca 14 lat temu. Wtedy zmarł ks. Józef Tischner. Bywał i u nas, w Sidzinie na przykład, nie licząc spotkań podczas Tygodni Kultury Chrześcijańskiej czy w KIK-ach. Nie powiem nic więcej ponad to, że bardzo mi brakuje jego głosu w obecnych sprawach Polski i Kościoła. Chyba bylibyśmy inni, gdyby żył, nie tacy zacietrzewieni i zapiekli.

Myślę, że nie tylko ja odczuwam ten brak.