Każdy koncert poprzedza sześć miesięcy przygotowań i ogromny nakład pracy, żeby nie zmarnować bogactwa talentów kilkudziesięciu muzyków, solistów i chórzystów.
Uważają się za szczęściarzy, którzy mają możliwość grać i śpiewać po to, by zbliżać ludzi do Boga
Anna Kwaśnicka /Foto Gość
W wieczór Bożego Ciała staną na scenie naprzeciw kilku tysięcy widzów, ale nie będą czuli się gwiazdami, bo robią to, by uwielbiać Boga i pomóc wejść w tę modlitwę innym.
Liderem jest Duch Święty
– Kiedy w 2010 roku był pierwszy koncert, nie do końca wiedzieliśmy, czym jest uwielbienie, jak się je tworzy. Z czasem stało się ono dla nas najbardziej naturalnym sposobem modlitwy i koncertowania – mówi Jakub Michalak z zespołu Przecinek, od początku związany z opolskimi Koncertami Uwielbienia. Podkreśla, że każdy z tych koncertów był inny. – Na początku nie do końca byliśmy formowani jako liderzy uwielbienia. Ogromnie pomógł nam wtedy Poldek Twardowski, który był z nami na scenie. Nie musiał wiele mówić, bo całym sobą pokazywał, w jaki sposób uwielbia się Boga przez muzykę, przez śpiew – opowiada Jakub. – Z kolejnymi koncertami doświadczaliśmy tego, że muzyka musi przejść w rolę służebną, stać się tłem, bo najważniejsze jest indywidualne spotkanie z Bogiem. Koncert Uwielbienia dla każdego, i tego na scenie, i tego przed sceną, jest okazją i możliwością, by cieszyć się bliskością Boga – podkreśla muzyk.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.