Towarzysze ostatniej mili

Karina Grytz-Jurkowska

|

Gość Opolski 44/2015

publikacja 29.10.2015 00:15

Umieranie. Śmierć? Nigdy jej się nie bałam. Teraz też ze spokojem czekam na koniec czasów, gdy spotkamy się tam, gdzie nie będzie zła ani cierpienia.

  Maria Baron jako pielęgniarka wśród chorych żołnierzy,  dziś z nieodłącznym różańcem Maria Baron jako pielęgniarka wśród chorych żołnierzy, dziś z nieodłącznym różańcem
Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Te słowa 96-letniej Marii Baron, mieszkanki Byczynicy, niewielkiego przysiółka wsi Steblów, nie są tylko pustą deklaracją.

Anioły w kitlach

Podczas wojny, kiedy ranni lub chorzy żołnierze niemieccy, jadąc z frontu, zatrzymywali się na kędzierzyńskiej stacji, zgłosiła się do służby jako pielęgniarka – wolontariuszka do tzw. Bahnhofsdienst – służby dworcowej. Te tereny należały wówczas do III Rzeszy, a ochotnicy owej służby humanitarnej podczas postojów i oczekiwania na przesiadkę pielęgnowali wojaków, dożywiali ich, zmieniali opatrunki. Jej dobre podejście do przybywających w kolejnych transportach pacjentów, sumienność i dokładność zauważył dyżurujący tam lekarz. Zaproponował jej wyjazd do Bad Flinsberg (dzisiejszy Świeradów-Zdrój), który był ośrodkiem leczenia gruźlicy, tłumacząc jednak od razu, jak poważna jest to choroba i jakie stanowi zagrożenie zarówno dla pacjentów, jak i personelu. Zdecydowała się pojechać.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.