Jestem biały, ale serce już mam czarne

Andrzej Kerner

publikacja 06.12.2015 20:15

Ksiądz Joachim Leszczyna z Madagaskaru na XIII Dniu Regionu w rodzinnym Kotulinie.

Jestem biały, ale serce już mam czarne Ks. Joachim Leszczyna MSF na Dniu Regionu w Kotulinie Andrzej Kerner /Foto Gość

– O, te ćmy wrzucisz na patelnię i są bardzo dobre! Dużo białka mają – lekko prowokował publiczność  Dnia Regionu w Kotulinie pochodzący stamtąd ks. Joachim Leszczyna MSF (Misjonarze Świętej Rodziny) który od 7 lat pracuje na Madagaskarze.

– Łeeeee – odpowiedzieli mu z nieukrywanym obrzydzeniem najmłodsi widzowie.

6 grudnia w hali sportowej kotulińskiej szkoły Dzień Regionu odbył się po raz trzynasty. Organizuje go tamtejsza szkoła przy wsparciu lokalnych przedsiębiorców, rzemieślników i władz samorządowych.

Dzień Regionu jest okazją, by uczniowie zaprezentowali się w występach tanecznych, śpiewaczych, a także w scence gwarowej.  Impreza była wielobarwna. Klimaty do śląskich po morsko-korsarskie (duży zespół zaprezentował scenkę do tematu muzycznego „Piratów z Karaibów”). Dzień Regionu od lat jest także okazją do wsparcia pochodzącego stąd misjonarza. Młodzież robi stroiki świąteczne, a dochód z nich plus wolne datki zasilają fundusz misyjny ks. Joachima.

Tym razem kotuliński misjonarz był osobiście gościem Dnia  Regionów i opowiadał o życiu ludności oraz misjonarzy na Madagaskarze. – Jestem biały, ale serce mam czarne – mówił przytaczając anegdotę o tym jak handlarz sandałami (wyrabianymi ze starych opon) chciał go, jako białego, naciągnąć na cenę 5 –krotnie wyższą niż dla tubylców. Biały Ślązak o czarnym sercu jednak nie dał się wykiwać. Jego opowieść skrzyła się humorem i konkretami - jak na śląskiego Malgasza przystało.

Poinformował np. ile kosztują trzy sztuki mango na Madagaskarze (w przeliczeniu – 10 groszy), ile zarabia nauczyciel, ile misjonarz ma drogi do najbliższego asfaltu, jak gruba jest ich kucharka, a jacy chudzi są misjonarze oraz dlaczego na tej wyspie podobnie jak w Afryce kwitnie sztuka recyklingu. Samochodziki zrobione z puszki po „Fancie” prezentowały się całkiem efektownie. Do myślenia dała też pewnie informacja, że uroczysta liturgia na Madagaskarze trwa od 5 do 7 godzin.

Niekłamany podziw dla rodaka wzbudziła informacja, że po przejściu cyklonu był jedynym, który zdecydował się wspiąć  na 30-metrowy maszt z uszkodzonym nadajnikiem diecezjalnego radia, które sam zakładał (więcej o tym radiu, dlaczego ma 100 procent słuchalności i jakie newsy tam idą przeczytacie w  świątecznym  „Gościu Opolskim” nr 51-52/ 20 grudnia).