Radość z dawania

kgj

publikacja 14.12.2015 17:28

Przez 33 lata wolontariusze z holenderskiego Raalte pomagali Polakom. Teraz kończą akcję.

Radość z dawania   Wolontariusze z Raalte przyjeżdżają w grudniu spakować paczki świąteczne Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość - Tegoroczne pakowanie paczek napawa nas i radością ale i łza się w oku kręci. Świętujemy 33 lata działalności Fundacji Przyjaciół Dziecka Polskiego z Raalte (Stichting Vrienden van het Poolse Kind) dla Polski, a tego 23 lata współpracy z diecezją opolską - mówi ks. Arnold Drechsler, dyrektor Caritas Diecezji Opolskiej.

- Wiemy też jednak, że akcja ta dobiega końca. Nasi dobroczyńcy doszli do wniosku, że mogą z czystym sumieniem, satysfakcją i poczuciem pięknie spełnionego obowiązku, nie tylko chrześcijańskiego, ale i takiego ludzkiego zakończyć to działanie, przynajmniej prowadzone w formie finansowania artykułów spożywczych i słodyczy do paczek świątecznych dla rodzin posiadających co najmniej jedno niepełnosprawne dziecko - tłumaczy ks.Drechsler.

Jego zdaniem zasługi wolontariuszy z Holandii w niesieniu pomocy są ogromne. To oni przez lata przywozili dary rzeczowe i pieniądze, uczyli jak zbierać fundusze, przeprowadzać takie akcje, organizować taką pomoc i znajdować potrzebujących oraz jak animować środowiska lokalne do dobroczynności.

Dziś widzą, że miejsce po nich nie będzie puste - są krajowi sponsorzy, przedsiębiorstwa, różne organizacje prowadzące działalność charytatywną.

Przez te lata dzięki współpracy z Raalte udało się sprowadzić m.in. 70 rowerów dla pielęgniarek środowiskowych, urządzić nową piekarnię dla bezdomnych w Bielicach, zakupić dla nich nowy samochód dostawczy.

Centrum Rehabilitacji Dzieci z Porażeniem Mózgowym wzbogaciło się o różny sprzęt do rehabilitacji, a ponad 100 dorosłych z niepełnosprawnością ruchową otrzymało skutery, dzięki którym mogą sprawnie się przemieszczać.

Radość z dawania   Artur Wilpert z opolskiej Caritas i Piet Ramaakern kończą tegoroczne pakowanie Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość - To bardzo dużo pomocy materialnej, ale co równie ważne duchowej inspiracji, pozytywnych wartości, życzliwości, otwartości, radości i poczucia więzi. Ich pogoda ducha i spotkania towarzyszące tym działaniom, kiedy przyjeżdżali tu na kilka dni – pokazywali, że trzeba podjąć działania wymagające potu na czole ale też te, które zachęcają ludzi do zaangażowania się i poznania nawzajem. A trzeba zaznaczyć, że to była przez wiele lat jedyna i ostatnia fundacja działająca w Holandii na rzecz Polski i Polaków. Szkoda, że przez tyle lat ich działalności nie zauważył przedstawiciel polskiej placówki konsularnej w Holandii, choć od nas otrzymali różne nagrody - „Złotą Spinkę” czy caritasowe „Ubi Caritas” - dodaje ks. Drechsler.

Tym razem dotarli do Opola w czwórkę - Piet Ramaakern, Appie Wassing i jego żona Dinie oraz Joop Van Schooten. I wspominają:

- Zaczęło się spontanicznie, z przyczyn politycznych, gdy po ogłoszeniu stanu wojennego w 1981 r. postanowiliśmy coś zrobić. Przez te lata ta pomoc była wieloraka, zmieniała się - od przywożenia darów rzeczowych, po zakupy tu, na miejscu. Zawsze naszym oczkiem w głowie były niepełnosprawne dzieci. I każdego roku punktem kulminacyjnym były grudniowe dni, kiedy to przyjeżdżaliśmy do Opola, pakowaliśmy w paczki i przekazywaliśmy potrzebującym. Naszą nagrodą była radość ludzi, że otrzymali coś od osób, które ich nie znają, nie są zobowiązane im pomóc - przyznaje Piet Ramaakern.

Widzi pozytywne zmiany w infrastrukturze i niezmienną gościnność Polaków. Niestety w Holandii jest coraz trudniej o sponsorów, nie ma już też magazynu do przechowywania sprzętu, który fundacja miała do tej pory. No i sił jest mniej a następców nie widać.

Podkreślają jednak zgodnie, że na pewno kontakty nawiązane przez lata będą nadal utrzymywane, wymiana myśli będzie trwała a w razie konieczności doraźnej pomocy, przyjaciele z Raalte potrafią się szybko zorganizować. - Tylko odwiedzając ponownie Polskę, przyjedziemy latem - uśmiechają się.