Przecieram szlak do nieba

Karina Grytz-Jurkowska

|

Gość Opolski 08/2016

publikacja 18.02.2016 00:00

Pasje. Spędził w przestworzach ponad 500 godzin. I twierdzi, że tego uczucia nie da się opisać.

 Sam pośród błękitu Sam pośród błękitu
zdjęcia Archiwum Bernarda Kochonia

Człowiek od zawsze chciał się wznieść w powietrze, najpierw Ikar próbował zrobić sobie skrzydła, potem Leonardo da Vinci czynił próby... Jako chłopiec lubiłem puszczać latawce, bawiłem się samolocikami – zaczyna opowieść Bernard Kochoń z Sukowic. – Aż po latach, przeglądając z kolegą gazety, znaleźliśmy artykuł o paralotniach.

Z lotu ptaka

Choć nie mieli o tym pojęcia, postanowili spróbować. Pojechali z ogłoszenia pod Wałbrzych. – Udało się wznieść na ok. 3 metry. I choć nie kupiliśmy oferowanego sprzętu, wiedziałem już, że to jest to – wspomina. Dwa kolejne lata kompletowali sprzęt i próbowali latać sami z okolicznych górek, nie znając zupełnie zasad. – To była partyzantka. Dopiero później poszliśmy na kurs. Z czasem kupiłem swój sprzęt, poznałem pionierów polskiego paralotniarstwa, robiłem kolejne uprawnienia. Zaczęły się wyjazdy w kraju, potem za granicę – Słowacja, Słowenia, Włochy – przyznaje lotnik. – Tę pasję dzielą różni ludzie: mechanik, prawnik czy menedżer. Najstarszy polski paralotniarz, mający 90 lat, dalej lata! – dodaje. Póki nie miał silnika, musiał ograniczać się do górek, gdzie były odpowiednie warunki termiczne. W okolicy domu nie sprzyjały, a jego marzeniem było zobaczyć, jak z góry wygląda rodzinna parafia. Więc dokupił napęd, zmienił skrzydło (paralotnię) na lepsze. – Byłem szczęśliwy, że mam takie widoki, ciszę, spokój i że jestem bliżej nieba. Przecieram sobie szlak – uśmiecha się pasjonat.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.