Społeczeństwo. Plany powiększenia Opola kosztem sąsiadujących gmin natrafiły na sprzeciw społeczny porównywany z walką o utrzymanie województwa opolskiego w 1998 roku. Nazywane są rozbiorami i skokiem na kasę.
Mieszkańcy podopolskich wsi od końca listopada ub.r. konsekwentnie walczą w obronie swoich gmin
Anna Kwaśnicka /Foto Gość
Po jednej stronie prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski, który odmalowuje wizję silnej stolicy województwa jako ważnego kroku ku umacnianiu regionu i szykuje wniosek o przyłączenie do miasta Borek, Chmielowic, Czarnowąs, Krzanowic, Sławic, Świerkli, Winowa, Wrzosek i Żerkowic, a także części Brzezia, Dobrzenia Małego, Zawady oraz Karczowa. Z drugiej strony – włodarze i mieszkańcy 5 gmin zagrożonych podzieleniem, którzy argumentują, że silny region to nie tylko i wyłącznie silna stolica województwa, a ich gminy z okrojonymi budżetami mogą nie przetrwać.
Rozgrywka za plecami
O projekcie powiększenia Opola wójtowie oraz mieszkańcy gmin Dąbrowa, Dobrzeń Wielki, Komprachcice, Prószków i Turawa dowiedzieli się pod koniec listopada ub.r. z wywiadu prasowego, którego prezydent Arkadiusz Wiśniewski udzielił dziennikowi NTO. Wkrótce opolscy radni przyjęli uchwałę intencyjną w sprawie powiększenia Opola, a prezydent zapowiedział, że w marcu złoży odpowiedni wniosek na ręce wojewody opolskiego. Na reakcję mieszkańców podopolskich miejscowości długo nie trzeba było czekać.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.