Modlitwa, która użyźnia powołanie

ana

publikacja 16.04.2016 12:20

Za niecały miesiąc przyjmą święcenia kapłańskie. Nocą modliła się za nich młodzież.

Modlitwa, która użyźnia powołanie   Kilkadziesiąt młodych osób modliło się za diakonów i siostry nowicjuszki Anna Kwaśnicka /Foto Gość Kaplica w opolskim klasztorze sióstr szkolnych de Notre Dame już po raz 21. wypełniła się młodymi, którzy skorzystali z zaproszenia sióstr i przyjechali modlić się w intencji diakonów, za powołanych i o nowe powołania. Chyba najliczniejsze były grupy z Opola, ale przyjechała też młodzież m.in. z Głubczyc, Pomorzowic, Gogolina, Kotorza Wielkiego czy Ozimka. – Razem z ks. wikarym Michałem Kaczówką rzuciliśmy hasło na Facebooku, że pierwsze 8 osób, które się zgłoszą, zabierzemy na czuwanie do Opola. I jesteśmy – mówi dk. Mateusz Mytnik, który praktykę duszpasterską odbywa w Ozimku.

– Nie wyobrażam sobie, że tutaj młodzież modliłaby się za mnie, a ja w tym czasie siedziałbym na plebani – dopowiada dk. Mateusz Kandzia, który praktykę odbywa w parafii katedralnej. Zwłaszcza, że nim po zakończonych obowiązkach mógł dotrzeć do kaplicy klasztornej, młodzież z parafii katedralnej już tutaj była.

Nocne czuwanie z 15 na 16 kwietnia, które przygotowała s. Weronika Bednarz, przebiegało pod hasłem „Przyjdźcie do stołu miłosierdzia”. O oprawę muzyczną zadbał zespół Szkoły Nowej Ewangelizacji św. Jacka, a konferencję wygłosił ks. Mateusz Buczma, który kilka lat temu w tym samym miejscu stał jako diakon i opowiadał młodzieży o swoim powołaniu.

Tym razem mówił o miłosierdziu Boga, sięgając do przypowieści z Ewangelii wg św. Mateusza o różnych grupach pracowników winnicy, którzy pracowali cały dzień albo tylko godzin, otrzymując tę samą zapłatę – 1 denara. – Pierwsza z tych grup to, ci którzy umawiają się z Panem Bogiem. Na co ty umawiałeś się z Panem Bogiem? Czy była to umowa dwustronna? Pan Bóg umawia się z nami na życie wieczne, gdy przyjmujemy sakrament chrztu św. – mówił ks. Buczma, który w drugiej grupie pracowników ujął tych, którzy stoją bezczynnie, a w trzeciej tych, którzy mają poczucie, że już przegrali, że są niepotrzebni. – Pan Jezus pokazuje, że wszystkim im daje to samo. Wszyscy dostają to samo, czyli dostają wszystko. Bóg nie chce dać nam tylko trochę czy ociupinkę. Chodzi o to, by odkryć, że gdy mówimy o miłosierdziu, to dotykamy tajemnicy, która nas przerasta – podkreślał ks. Mateusz Buczma.

Modlitwa, która użyźnia powołanie   Dk. Łukasz Waligóra Anna Kwaśnicka /Foto Gość W pierwszej części czuwania nie zabrakło też świadectw. O swojej drodze do święceń kapłańskich opowiedzieli dk. Łukasz Waligóra i dk. Jan Pander, a o drodze do pierwszych ślubów zakonnych opowiedziała nowicjuszka s. Magdalena, która pierwszą profesję złoży za 4 miesiące. Natomiast wiele o ufności Bogu mówiła s. Laura.

– Wszystko zaczęło się bardzo prosto w zwyczajnej rodzinie nie pobożnej za bardzo, nie pobożnej za mało – mówił dk. Łukasz Waligóra. Opowiadał o tym, że miał uczulenie na przedszkole, więc rodzice zostawiali go pod opieką babci. – A babcia, jak to babcia – czytała Pismo Święte i pobożną lekturę – mówił, wspominając wspólne oglądanie z babcią Biblii obrazkowej, słuchanie historii biblijnych, a także codzienne spacery, które bez względu na obraną trasę zawsze kończyły się w kościele lub kaplicy wieczystej adoracji. – Widziałem, że babcia klęka w pierwszej ławce i coś szepcze. Dzisiaj wiem, że modliła się też za mnie – podkreślał dk. Łukasz.

Mówił, że mocnym i ważnym wydarzeniem była I Komunia św., ale potem ze względu na przekorę do ministrantów nie wstąpił. Dopiero za namową kolegi 6 grudnia wybrał się na zbiórkę i zachęcony dużą „mikołajową” paczką słodyczy został ministrantem. – Zacząłem odkrywać, jak wiele radości daje mi przebywanie blisko ołtarza. Doszło nawet do tego, że na strychu założyłem bardzo dobrze prosperującą parafię i nawet co niedzielę zbierałem tacę u rodziców – opowiadał, wywołując uśmiech na twarzach młodych ludzi, którzy z zaciekawieniem słuchali o dalszych krokach, które młodego chłopaka zaprowadziły do seminarium.

– W gimnazjum przyszło pogłębienie wiary, ale też pojawiła się w moim życiu blond niewiasta. Prowadziłem normalne młodzieńcze życie, ale wybierając szkołę średnią wybrałem niższe seminarium duchowne. To w tym miejscu Pan Bóg dał mi się szczególnie odkryć. Zrozumiałem, że nie ma piękniejszej sfery, w której mogę spotkać Boga, niż liturgia – wyjaśniał, podkreślając, że wybierając kapłaństwo chciał być jak najbliżej Boga, a przez to i drugiego człowieka.

Modlitwa, która użyźnia powołanie   Dk. Jan Pander Anna Kwaśnicka /Foto Gość Inaczej potoczyła się droga dk. Jana Pandera. – Moje drogi nie kończyły się w kościele, co najwyżej na boisku. Okładaliśmy się kijami, strzelaliśmy do siebie, odpalaliśmy ciągniki a potem uciekaliśmy przed pracownikami, którzy nas gonili. Ot, takie różne pomysły mieliśmy. Takie były moje początki – opowiadał dk. Jan, podkreślając, że cała jego historia to wielkie miłosierdzie Boga.

– Pochodzę z typowo katolickiej rodziny. Chodziłem na Mszę niedzielną, na Mszę szkolną też, bo tato mnie gonił. Zostałem nawet ministrantem, skosili mnie tym, że po kolędzie ministranci dostawali dużo fajnych rzeczy. Ale po jakimś czasie zrezygnowałem, bo trzeba było w sobotę rano wstawać na zbiórkę – wspominał i mówił, że jednak zawsze cenił sobie wartości, zawsze pociągało go dobro jako największa wartość. Nawet jak z chłopakami dzieliliśmy się na drużyny: dobro i zło, to zawsze chciałem być w tej dobrej drużynie i na przykład jako rycerz na białym koniu pokonywać smoki. Naprawdę takie mogą być początki księży – uśmiechał się diakon.

Opowiadał o tym, że początkowo Pan Bóg dla niego Kimś odległym, dopiero po bierzmowaniu zaczęła się comiesięczna spowiedź, rozważanie, kim jest Pan Bóg. – Nie chciałem być księdzem, nie wyobrażałem sobie siebie w sutannie, a teraz bardzo rzadko ją zdejmuję. Kiedy wszedłem dzisiaj do mojego kościoła parafialnego, stanąłem na środku pustej świątyni i pomyślałem: „ja nie chcę w życiu czegoś innego” – mówił dk. Jan.

– To, co diakoni opowiadali o swoim życiu, pozwoliło nam bliżej ich poznać. Okazuje się, że byli takimi dziećmi czy nastolatkami jak my. Nie zawsze byli grzeczni, nie zawsze wiedzieli, że zostaną księżmi – podkreślają Julia Reinwald i Dawid Wicher z Gogolina. – Jestem tutaj, żeby modlić się za diakonów. Od początku, jak poznałam diakona Janka, modlę się za niego. Wiem, że każdy ksiądz i kleryk przygotowujący się do kapłaństwa potrzebuje modlitwy – tłumaczy Weronika Stanicka z Zawadzkiego. – Modlitwa daje ogromną siłę. Sama tego doświadczyłam na własnej skórze, a tym bardziej potrzebują modlitwy ci, którzy mają nas prowadzić – dopowiada Paulina Makowska z Gliwic.

– Modlitwa jest nam bardzo potrzebna – podkreśla dk. Mateusz Mytnik. – Całe przygotowanie do kapłaństwa porównałbym do zasiania ziarenka w polu. Każdy młody chłopak, również ja, kiedy przychodzi do seminarium jest takim ziarenkiem rzuconym w ziemię. Tą ziemią jest program naszego dnia: poranne wstawanie, modlitwa, czytanie duchowne, adoracja. Za mną 5,5 roku takiego trwania w ziemi. Nawozem, który w tym czasie miał mnie i moich braci ugruntować, była teologia, której się uczyliśmy. Ale każdy rolnik wie, że mając super ziemię, super ziarno i super nawóz, to jeśli zabraknie deszczu, to nie będzie plonów. Deszczem jest modlitwa, która nas użyźnia i sprawia, że kleryk może stać się świętym kapłanem – wyjaśnia dk. Mateusz Mytnik.

W katedrze opolskiej 14 maja, w wigilię Zesłania Ducha Świętego święcenia kapłańskie przyjmie 12 diakonów. W nocnym czuwaniu wzięło udział 5 z nich: dk. Mateusz Kandzia, dk. Mateusz Mytnik, dk. Jan Pander, dk. Kamil Sowada i dk. Łukasz Waligóra, czyli przede wszystkim ci, którzy praktyki duszpasterskie odbywają w Opolu.