Po prostu muzyka

kgj

publikacja 03.06.2016 17:55

Rozmowa z Martą Zalewską, jedną z dzisiejszych debiutantek, wybraną w opolskich eliminacjach.

Po prostu muzyka   Marta Zalewska Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość Marta Zalewska jest laureatką międzynarodowych ogólnopolskich konkursów wokalnych i skrzypcowych, na stałe związaną z Filharmonią Dowcipu, prowadzoną przez Waldemara Malickiego.

Wygrała opolskie eliminacje do tegorocznych "Debiutów", zorganizowane przez Narodowe Centrum Piosenki w Opolu, choć nie pochodzi z naszego województwa.

Delikatna, filigranowa blondynka, z wielkim tatuażem sięgającym od ramienia prawie po dłoń.

O muzyce, Filharmonii Dowcipu i festiwalowym debiucie

Większość ludzi kojarzy Panią właśnie z Filharmonii Dowcipu, która choć oparta na muzyce poważnej, przywołuje na twarzach widzów uśmiech...

Gram tam już kilka lat i faktycznie przybliżamy słuchaczom muzykę poważną, łącząc ją z muzyką rozrywkową. Pokazujemy, jak można z dystansem podchodzić do niej i do całej historii muzyki. I tu, w Opolu, w niedzielę też wystąpimy.

Trudno łączyć i przekazywać muzykę poważną i rozrywkową ze scenicznym uśmiechem?

Ja wywodzę się od dziecka z muzyki poważnej, co w ogóle nie przeszkadzało mi grać muzyki rozrywkowej i śpiewać jej przez większość życia. Waldemar Malicki myśli chyba podobnie, jest to dla nas naturalne.

Muzycy poważni są zwykle poważni?

A czy ja na taką wyglądam (śmiech)? Tacy "typowi" są śmiertelnie poważni i nadęci, ale jest parę osób, które starają się ten stereotyp łamać. Przecież muzyka „poważna” nie zawsze była taką, tylko była po prostu muzyką.

Po prostu muzyka   Marta Zalewska Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość Jest Pani multiinstrumentalistą i wokalistką…

Ja po prostu nie potrafiłam zdecydować się na specjalizację, zbyt wiele mnie w muzyce interesuje. Jest ona moją olbrzymią pasją i tak integralną całością, że jeżeli mogę się pobawić jej różnymi elementami, to czuję się spełniona.

A jak Pani znalazła się w Filharmonii Dowcipu?

Przez zastępstwo, miałam zastąpić koleżankę skrzypaczkę. Na jednej z prób trzeba było zaśpiewać piosenkę z Titanica, ale dla sopranistki, śpiewającej operowym głosem, tonacja była za niska, a ja to akurat śpiewałam na koncertach. Po długich wahaniach, czy wyjść przed szereg i się zgłosić, powiedziałam, że ja mogę to zaśpiewać. A potem zostałam na stałe.

Dzisiejszy koncert jest Pani debiutem tu, na festiwalowej scenie. Umożliwiła to wygrana w opolskich eliminacjach, choć nie jest pani opolanką. Czy to było zaskoczenie?

Zdecydowanie! Ja przecierałam oczy ze zdumienia, że opolanie wybrali mnie na swoją reprezentantkę. Bardzo mnie to wzruszyło i ucieszyło, zwłaszcza że dawało to pewną kartę do występu w Debiutach. Stąd czuję wdzięczność i obowiązek, a zarazem radość tego zadania, żeby się dobrze spisać. Nie pochodzę z Opola, ale od dziecka oglądam każdy festiwal, śledziłam też jego wcześniejszą historię, więc jestem z Opolem związana.

Co Pani zaprezentuje?

Będzie to piosenka „Skrzydła”, kompozycja moja i Krzysztofa Pacana. Jest to dla mnie ważny utwór, który niesie bardzo pozytywny przekaz o tym, jak dostajemy skrzydeł, energii, kiedy w życiu pojawia się jakaś fajna i dobra osoba, która nas motywuje. Zaprosiłam zespół złożony z ośmiu fantastycznych muzyków i myślę, że razem możemy zrobić coś fajnego. Ze strojami poszliśmy w kierunku hipisowskim, jeszcze wczoraj, w hotelu doszywałam kwiatki do elektrycznych skrzypiec, bo wpadłam na ten pomysł w nocy.

Jak ocenia pani swoje szanse?

Przede wszystkim chcę powiedzieć, że przekrój gatunkowy tego konkursu jest bardzo szeroki. Nie wychodzę z założenia, że muszę wygrać, natomiast dobrze, że ludzie mają szansę posłuchać różnej muzyki. Co wybiorą, będzie zależało od tego, co się komu akurat spodoba.