Módlmy się o proroka

ks. Tomasz Horak

A jeśli znajdzie się gdzieś jakiś prorok - nie gaście go od razu, by nie zgasić nowego ognia, który być może jest z Ducha Bożego.

Módlmy się o proroka

„Nikt w Polsce nie wie, jakie będą wychowawcze skutki zmiany systemu szkolnictwa - ale chrześcijanom nie wolno znowu się spóźnić. Zwłaszcza w trosce o gimnazjalistów - przyszłość i Kościoła, i narodu będzie nabierać kształtu właśnie w ich wieku” - tak pisałem w roku 1999 na łamach «Gościa Niedzielnego» (nr 37).

Wszystko wskazuje na to, że będzie kolejna zmiana szkolnictwa. I jeszcze jeden cytat z własnego tekstu: „Życie potoczyło się w takim, a nie innym kierunku i to jest wyzwaniem ze strony Bożej Opatrzności. Jezus jest i będzie w swoim Kościele. Ale ludzie Kościoła muszą nadążyć za wyzwaniem rzuconym przez Boga”. Podtrzymuję zawartą w obu fragmentach tezę, że nie wolno się nam, chrześcijanom, ludziom Kościoła, spóźnić w reagowaniu na dokonujące się zmiany. Jakiś bonus czasowy mamy, ale zegary historii nie zatrzymują się ani na minutę.

Ośmioklasowa szkoła podstawowa po re-reformie nie będzie tym samym, co kiedyś. Przyczyn będzie wiele i nie ze wszystkich zdajemy sobie teraz sprawę.

Istotnym jednak powodem będą same dzieci. Mentalność obecnego pokolenia jest inna. Chłopcy i dziewczęta wyrastają w większym dobrobycie, ukształtowały ich wszechobecne od lat seriale telewizyjne.

Wciąż niezbadany jest do końca wpływ smartfonów, tabletów i temu podobnych urządzeń w łapkach nieraz już dwulatków. Z tego wyrasta problem gier komputerowych - od niewinnego karmienia zwierzątek, po unicestwianie kolejnych figur życia.

Nie wspomnę już o tym, że większość rodziców nie orientuje się w tym wszystkim tak dobrze, jak dzieci. Wpływ na młodych wywiera dostępność szerokiego świata - dla jednych zarobkowego, dla innych urlopowego. Dominuje większe rozleniwienie fizyczne, a jeszcze bardziej umysłowe. Od małego oswajają się z innym niż pokolenie wcześniej „systemem” moralnym (cudzysłów, bo zaczyna dominować brak jakiegokolwiek systemu).

To oczywiście niepełna, nieuporządkowana, felietonowa wyliczanka. Inne są dzieci, w jakiejś części inni także nauczyciele, inna postać przeobrażającego się nieomal z dnia na dzień świata. Powtórzę swoje słowa sprzed 17 lat: „Życie potoczyło się w takim, a nie innym kierunku i to jest wyzwaniem ze strony Bożej Opatrzności”.

W tym wszystkim nie tylko o szkołę chodzi. Za naszkicowanymi zmianami muszą nadążać także katecheza (nie tylko szkolna), kaznodziejstwo - zarówno to zwyczajne jak i rekolekcyjne, ruchy i organizacje dla młodzieży i z młodzieżą.

Jako chrześcijanie musimy być w tym wszystkim obecni. Bo to, czego szkolna i parafialna katecheza nie są w stanie osiągnąć, może i musi być dopełniane w innych formach.

Potrzeba ludzi - nie tylko nauczycieli, pedagogów i katechetów. Potrzeba naszych, chrześcijańskich animatorów w różnych dziedzinach życia i aktywności rodzin, dzieci, młodzieży.

Potrzebne są nowe formy tej aktywności. Lifting tradycyjnych modeli (np. harcerstwo, szeroko rozumiana oaza) nie wystarczy. Potrzebny jakiś prorok, który by sam szedł nową drogą i na nią pociągnął innych.

Módlmy się więc o proroka. Choć jednego. Bo najwięcej zdziałać potrafili prorocy-samotnicy. Tak było od wieków. Gdzie proroków było od razu czterystu - ginęli (to aluzja do czasów Eliasza).

A jeśli znajdzie się gdzieś jakiś prorok - nie gaście go od razu, by nie zgasić nowego ognia, który być może jest z Ducha Bożego. To apostolska przestroga: „Ducha nie gaście, proroctwa nie lekceważcie”. Paweł pisze dalej tak: „Wszystko badajcie, a co szlachetne - zachowujcie!” I podaje jedyny negatywny warunek: „Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła”.

A jeśli prorok przerośnie nasze wyobrażenia, naszą gnuśność, naszą pomysłowość, naszą ostrożność, nas samych... Wiem, wtedy tak łatwo go na stosie spalić - choćby to stos był tylko w przenośni. Drugiego proroka może już nie być. Módlmy się więc o proroka!