– Bóg dopuścił na nas to prześladowanie, bo chciał nas obudzić – mówił Georges Dakkak na Górze Świętej Anny.
G. Dakkak podczas konferencji w Domu Pielgrzyma na Górze Świętej Anny
Andrzej Kerner /Foto Gość
Tegoroczny gość rekolekcji „Jezus żyje!” mówił rzeczy niewygodne, a gdyby potraktować je konsekwentnie do końca – wstrząsające. A już na pewno: nieco zaburzające obraz tego, co słyszymy i czytamy o Syrii, uchodźcach, migrantach.
Jezus mnie nie obchodził
Georges Dakkak urodził się w chrześcijańskiej rodzinie w Aleppo, potem mieszkał w Damaszku. Od trzech lat żyje w Niemczech, jego siostra w Libanie, niepełnosprawny brat uzyskał pomoc w Kanadzie, a mama mieszka w Damaszku. Ojciec nie żyje od 10 lat. Kiedy Georges miał 9 lat, jego ojciec zachorował na stwardnienie rozsiane i wtedy dla chłopaka rozpoczął się trudny okres życia. Najpierw musiał zarabiać na rodzinę, pracując po kilkanaście godzin dziennie w dni wolne od nauki i wakacje. A po skończeniu dziewiątej klasy praca dla rodziny zajmowała już cały czas i Georges musiał zrezygnować z nauki.
Dostępne jest 18% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.