U nas w Boliwii

Anna Kwaśnicka

|

Gość Opolski 28/2017

publikacja 13.07.2017 00:00

– Ludzie są bardzo przyjaźni. Cechuje ich dobroć i solidarność. Nigdzie się nie spieszą, mają czas dla drugiego człowieka – opowiada misjonarka Agata Szpulak.

▼	Agata Szpulak ze swoimi podopiecznymi z internatu podczas występu z okazji Dnia Matki. ▼ Agata Szpulak ze swoimi podopiecznymi z internatu podczas występu z okazji Dnia Matki.
Anna Kwaśnicka

Świecka misjonarka jest w Opolu na dwumiesięcznym urlopie. Chętnie opowiada o kraju, który stał się jej krajem, o ludziach, którzy stali się jej bliscy. Swoją opowieść rozpoczyna tak, jak zaczęła się jej boliwijska codzienność. Wylądowała w Cochabambie, czyli w trzecim co do wielkości boliwijskim mieście. Ale to nie był koniec jej podróży. Wprawdzie pozostało jej do przejechania jedynie 86 kilometrów, ale droga ta zajęła 3 godziny.

Na półwyspie oblanym rzekami

Do Tapacari, które leży w głębi gór, na swego rodzaju półwyspie, na wysokości 2800 m n.p.m., jeszcze do niedawna można było dojechać tylko ciężarówkami, i to jedynie dwa razy w tygodniu. Teraz już codziennie jeżdżą małe busy. Ciężarówki, które kursowały i kursują na tej trasie, zapakowane są towarami, a na koniec, na tych produktach, siadają ludzie. Trzeba przemierzyć wijące się zboczami gór wąskie drogi, które nieraz się obsuwają. Jeśli jedna ciężarówka się zakopie, inni kierowcy się zatrzymują i wszyscy wspólnymi siłami zabierają się za odkopywanie.

Dostępne jest 11% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.