Jesteśmy kochani za nic

AK

publikacja 01.09.2018 20:51

W jakiego Boga wierzymy? - pytał pątników o. Waldemar Polczyk OFM podczas obchodów kalwaryjskich ku czci Aniołów Stróżów.

Jesteśmy kochani za nic Pątnicy z Rybnika Niedobczyc uczestniczą w obchodach ku czci Aniołów Stróżów w tradycyjnych strojach Andrzej Kerner /Foto Gość

- Jaką ma twarz ten Bóg wyznawany przez wielu ludzi? Wystarczy posłuchać tego jak o Nim mówią: „za jakie grzechy Boże tak mnie pokarałeś”, „kara boska go spotkała”. Może nawet czasem sugerujemy Panu Bogu komu ma „przywalić”. Wielu ma pretensje: „Panie Boże - widzisz, a nie grzmisz!”. Takiego Boga można się tylko bać. Czy naprawdę ideałem do jakiego dążymy i jaki chcielibyśmy mieć jest więzienie? Gdzie są strażnicy, którzy za najlżejsze przekroczenie regulaminu od razu przyłożą? - mówił podczas dzisiejszych obchodów kalwaryjskich ku czci Aniołów Stróżów na Górze Świętej Anny o. Waldemar Polczyk OFM.

Obchody trwają od czwartkowego wieczora, a zakończą się jutro (o 7.30 godzinki do św. Anny w kościele Wniebowzięcia NMP w Porębie, o potem, o 8.00 początek dróżek maryjnych, zakończenie sumą odpustową ok. godz. 10 w grocie lurdzkiej).

Jesteśmy kochani za nic   Przy kaplicy Domku Maryi rozpoczęła się procesja Zaśnięcia Matki Bożej Andrzej Kerner /Foto Gość - Król Dawid, który miał aż nadto powodów by się Boga bać i oczekiwać sprawiedliwości, kiedy podsumowywał swoje życie powiedział: „Miłosierny jest Pan i łaskawy, nieskory do gniewu i bardzo cierpliwy”. Przyznajmy, że to zmienia perspektywę. Takiego Ojca nie tylko można i trzeba szanować, ale jak najbardziej - kochać - mówił o. Polczyk do kilku tysięcy wiernych, głównie z diecezji opolskiej, gliwickiej i archidiecezji katowickiej, którzy wyruszyli w modlitewną drogę po annogórskiej kalwarii w sobotę 1 września. Procesję prowadzili ojcowie franciszkanie - nabożeństwu przewodniczyli o. Jonasz Pyka, gwardian klasztoru i kustosz sanktuarium oraz o. Ambroży Pampuch, proboszcz parafii Góra Świętej Anny.

- Chrystus dzisiaj przez posługę Kościoła mówi do nas: to nie jest tak, że jak będziesz dobry, grzeczny, jak będziesz się starał to Pan Bóg ewentualnie rozważy jakiś bonus, coś ci da, bo się tobie należy. Pan Jezus mówi dokładnie odwrotnie. Jesteśmy kochani za nic. Kochani dlatego, że jesteśmy. Jesteśmy chciani. To bardzo ważne zwłaszcza gdy się słyszy to, co ludzie ludziom mówią: „Pan jest zerem”, „Pan się nie liczy”, albo „Ty dla mnie nie istniejesz”, „Ty dla mnie jesteś nikim”. Łatwo przenieść to myślenie na Pana Boga. Że dla Pana Boga też jestem nikim, też się nie liczę. No, może inni to się liczą: siostry zakonne, pobożna babcia, dziadek, ale ja?! Zwłaszcza jeśli mnie obciążają dobrowolnie przyjęte i zaakceptowane słabości. Właśnie mnie kocha? Właśnie tak. Jesteśmy wyznawcami dobrego Ojca w niebie, który nas kocha nie dlatego, że zrobiliśmy coś dobrego i zasługujemy na tę miłość. Bo nie zasługujemy. Jesteśmy kochani za nic. Takiego Boga objawia nam Chrystus w mocy Ducha Świętego. Potrzebujemy Ducha Świętego, żeby tę prawdę przyjąć, bez względu na to co o swoim życiu sądzę ja, co o mnie i moim życiu mówią inni. Jestem kochany. Z tej radości bierze się nasza zdolność do dobra. Ludzie, którzy tę prawdę zrozumieli również dziś są gotowi dla takiego Boga umrzeć, takiemu Bogu poświęcić wszystko - mówił o. Waldemar Polczyk w kazaniu przyjętym długimi oklaskami.

Jesteśmy kochani za nic   Kilka tysięcy pielgrzymów uczestniczyło w obchodach kalwaryjskich w sobotę 1 września Andrzej Kerner /Foto Gość