To pozwala ludziom dyskretnie pomagać, a potrzebującym z godnością tę pomoc przyjąć.
Damian Magnuszewski (z prawej) i Michał Marini zachęcają do włączenia się do inicjatywy.
Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość
Jak to działa? Przychodzi na przykład babcia i cicho pyta, czy można dzisiaj coś zjeść. Słyszy, że tak, wybiera coś z dostępnych akurat rzeczy i otrzymuje jedzenie jak każdy klient. Szybko, z uśmiechem i bez poczucia napiętnowania. I to jest fajne. Ludzie są zszokowani, że to tak sprawnie działa – opowiada kierownik „Baru popularnego” w Nysie, gdzie od zeszłego roku działa „Zawieszona kawa”. W nazwie jest kawa, ale „zawieszane” są konkretne posiłki.
Kasa gra
– Pomysł spodobał mi się od razu, ale moim najważniejszym problemem było: „Jak się z tego rozliczyć?”. Tym bardziej że jesteśmy spółdzielnią, więc odpowiadam nie tylko przed sobą, jak prywatny przedsiębiorca. Wszystko musi być przejrzyste – tłumaczy Damian Magnuszewski, kierownik „Baru popularnego” przy PSS Nysa (Rynek 23).
Dostępne jest 18% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.