A jednak nadzieja

Ks. Tomasz Horak

Ona pozwala patrzeć na świat ze spokojem w przekonaniu, że nawet najbardziej niezrozumiałe sprawy i wydarzenia mają sens.

A jednak nadzieja

„Wyluzuj, babcia”. Nie wolno wyluzować – pisałem przed tygodniem. Kolejny dzień kolędy. W pierwszym domu duże zdjęcie na ścianie. Prowadzę modlitwę i usiłuję się doliczyć osób. Wychodzi że dwanaście. Troje dzieci (dorosłych) ze współmałżonkami oraz trzy razy po dwoje dzieci. Dwanaście uśmiechów. To są chwile, gdy w sercu starego kawalera miesza się dzielona z rodziną radość i gdzieś tam w sercu nuta zazdrości. A rodzice i dziadkowie pełni szczęścia.

I ta radość, i to szczęście są koniecznym dopowiedzeniem do zeszłotygodniowego felietonu. Prawdą jest, że „u mnie w klasie połowa tak ma”. Ma rozpołowioną rodzinę, nie ma w pełni taty lub mamy, widzenia z nimi określone przez sąd, często także wydzieranie sobie dziecka. A tu dziecko mówi „wyluzuj, babcia”. To wszystko realia. Ale przecież są rodziny jak ta na zdjęciu – pełne, szczęśliwe, radosne. Rodziny, rzekłbym, normalne, zwyczajne. Zwyczajności najczęściej się nie dostrzega. Czyżby była tylko tłem dla nienormalności? Chyba tak.

Można, nawet trzeba, zapytać o proporcje normalności i nienormalności. Różne statystyki istnieją, można je znaleźć także w internecie. W tych statystykach jednomyślności nie ma. Wpływ na to ma sformułowanie pytań, z którymi ankieterzy docierają do iluś tam ludzi uznanych za „reprezentatywną próbkę”. A i dobór respondentów może być iluzoryczny. Może być i tendencyjny. Nie, nie chcę podważać efektów statystycznych badań, ale nie chcę od nich uzależniać swojego widzenia świata. I nie tylko to...

Bo oprócz logiki faktów opisywanej zarówno w plotkach sąsiadów, jak i w opracowaniach statystycznych istnieje jeszcze logika nadziei. Wszelako nadzieja nie jest nielogiczna, nie jest zaprzeczeniem logiki faktów. Nadzieja jest widzeniem niewidzialnego. To echo słów listu do Hebrajczyków. Można powiedzieć, że w logice faktów nie jesteśmy w stanie uwzględnić wszystkich czynników. I ponadto jako chrześcijanie (czy w ogóle ludzie wierzący w osobowego Boga) nie możemy w matematycznych wyliczeniach statystycznego obrazu zamknąć obecności działającego na różne sposoby Boga. Powstaje w opisie jakby luka, w której jest miejsce na nadzieję.

Nie na przypadek. Lecz na skutki obecności i działania Boga. Istoty rozumnej, ale przede wszystkim dobrej i życzliwej człowiekowi. Dlatego wierzący człowiek mówi do siebie i do innych: wyluzuj! Nie przejmuj się zbytnio, jest Ktoś, komu zależy na tobie, na innych, na całym świecie. Pismo święte zawiera wiele tekstów dotyczących nadziei. Jest ona wciąż powracającym wątkiem zarówno w Starym jak i w Nowym Testamencie.

Nadzieja na dziś i jutro, ale także nadzieja sięgająca poza czas i przestrzeń, do ostatecznego spełnienia się Bożego zamysłu. Ta nadzieja poddawana jest nieustannym próbom – by wspomnieć tylko kataklizmy, wojny, straszne choroby. Ale także takim próbom, jak cywilizacyjna i moralna zapaść świata, który odziedziczyliśmy, z mozołem psujemy i naiwnie próbujemy gipsową szpachlą łatać ogromne pęknięcia fundamentów, na których ów świat został zbudowany.

Bez żywej wiary i ufnej nadziei nie sposób w tym wszystkim się odnaleźć. Dlatego potrzebni są ludzie tacy jak św. o. Pio czy ks. Dolindo Ruotolo. Pierwszy nadzieję mający z mistycznego zjednoczenia z Jezusem i pogodnego obcowania z ludźmi; drugi – z dziecięcego, wszelako nie naiwnego zaufania Jezusowi. To ludzie nadziei danej innym na znak, że nie statystyka rządzi światem, a dobry Bóg. Takich znaków nadziei każda epoka miała wielu. I, dodajmy, nie tylko wśród chrześcijan. Może nam, chrześcijanom łatwiej nadzieją żyć, ale jest ona dziedzictwem wszystkich ludzi, bo wszyscy są dziećmi Bożymi. My o tym wiemy, tym bardziej powinniśmy być ludźmi nadziei. I widzieć niewidzialne oraz Niewidzialnego.

Bardzo ważna jest wspomniana nadzieja na dziś. Czego dotyczy? Wszystkiego, co ma wartość dobra – dobrych czynów przede wszystkim. Czym jest? Jest owa nadzieja silnym i żywym przeświadczeniem, że każdy okruch dobra jest potrzebny ludziom i Bogu, który On wbuduje w wielkie dzieło stworzenia i odkupienia. Innymi słowy: nadzieja pozwala patrzeć na świat ze spokojem w przekonaniu, że nawet najbardziej niezrozumiałe sprawy i wydarzenia mają sens. Ale to nie my, a Bóg ten sens wywieść z nich może. I chce.

Nie łatwo taką nadzieję mieć w sobie i w innych budzić. Ale czy jest lepszy pomysł? Takie zdjęcia, ludzie i rodziny, jak ta wspomniana na wstępie, wspierają naszą ułomną nadzieję.