Ja na razie wygrywam

Andrzej Kerner


|

Gość Opolski 10/2015

publikacja 28.01.2019 11:50

Może życie Piotra Czaka wyglądałoby dzisiaj inaczej, 
gdyby nie te buty... 
. Mija 13 lat od tragedii w hali MTK.

Przed głazem, pod którym pochowany jest ukochany gołąbek Przed głazem, pod którym pochowany jest ukochany gołąbek
Andrzej Kerner /Foto Gość


W sobotę 28 stycznia 2006 r. Piotr Czak wczołgał się w świat, w którym znikła granica między śmiercią a życiem. – Pełzłem pod tymi blachami jak robak i mówiłem Różaniec. Słowa plątały się ze łzami i myślami: „Panie Boże, to nie może być!”. Byłem ja, życie, śmierć i Bóg nad nami – hodowca gołębi pocztowych z Warmątowic wspomina tragedię w chorzowskiej hali wystawowej. Miał wtedy na nogach buty traperskie z silnie bieżnikowaną podeszwą, która dobrze trzymała się blachy zawalonego dachu hali. Buty były podarunkiem od kolegi Andrzeja Białego, hodowcy z Witten. Inni, którzy pośpieszyli na ratunek kolegom, nie potrafili przejść po oblodzonych płatach blach, ślizgali się, padali, musieli rezygnować. Piotr Czak, były bokser „Pioniera” Strzelce Opolskie, przedzierał się przez kolejne warstwy zawaliska – w głąb masy połamanych kratownic, blach, lodu i śniegu.


Piotr tu jest


W dzień tragedii Piotr Czak, który zawsze zostawał do końca wystawy, postanowił wcześniej pojechać do domu. Wyszedł o 17.10. Pożegnał się z kolegą Janem Kurzakiem i jego synem Przemkiem, którym pomagał prowadzić stoisko z witaminami dla gołębi. Trzy minuty później hala się zawaliła. Wrócił, wręcz przedarł się na teren zawaliska, bo inni próbowali go zatrzymać, chwytali za kurtkę. Zdarł tę kurtkę, ruszył po Kurzaków. Wyszarpał w kartonach pod zawalonym dachem tunel, dotarł w okolice stoiska.
 Najpierw zauważył go Przemek, który zaczął wołać do ojca: „Tato, tato! Piotr tu jest!”. Jan Kurzak myślał, że syn majaczy przedśmiertnie, i zaczął się z nim żegnać. – Słyszałem i pamiętam jego słowa: „Przemek, przebacz mi. Bardzo cię kocham, przed Bogiem się spotkamy. Żegnaj” – wspomina Piotr Czak. Wkrótce zobaczył stopy Jana Kurzaka. Wyciągnął go spod zawalonej konstrukcji, wyszarpywał gołymi rękami fragmenty blach i rur, wyniósł kolegę z hali. Poranił ręce i dłonie. Wrócił po Przemka, też wyciągnął go z hali.

Dostępne jest 24% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.