Misję mam w sercu

Anna Kwaśnicka

|

Gość Opolski 8/2019

publikacja 21.02.2019 00:00

– Jeśli ktoś liczy na spektakularne efekty, to się rozczaruje. Najpierw trzeba poznać ludzi, przebywać z nimi, wypić jedną czy drugą herbatę. Projekty pomocy rozwojowej nie zakładają efektów widocznych od razu – mówi Karolina Wilczyńska.

W ośrodku zdrowia w Rushaki. W ośrodku zdrowia w Rushaki.
Zdjęcia: Karolina Wilczyńska

Jest lekarzem. Pracuje na oddziale chorób wewnętrznych i w hospicjum, a pod koniec 2018 r. na zaproszenie s. Weroniki Popowskiej dwa miesiące spędziła w ośrodku zdrowia w Rushaki na północy górzystej Rwandy. – O wyjeździe do krajów misyjnych myślałam już w liceum, ale zajęłam się wieloma innymi rzeczami i tamte przebłyski potraktowałam jako młodzieńczy kaprys. Tymczasem one wracały, a dwa lata temu na poważnie zaczęłam szukać informacji o wyjazdach medyków do najuboższych krajów świata, a także kontaktu z osobami, które na takim wolontariacie już były – opowiada. Tak trafiła na Fundację Pomocy Humanitarnej „Redemptoris Missio” z Poznania, która akurat brała udział w projekcie „Polska pomoc”, realizowanym przez Ministerstwo Zdrowia.

Kierunek – Rwanda

Tu marzenia zderzyły się z mozolnymi krokami formalnymi, które trzeba było podjąć. Od dokumentacji, przez intensywny kurs internetowy na temat pomocy rozwojowej i Rwandy – historii kraju, sytuacji politycznej czy społecznej, po takie ułożenie spraw zawodowych w Opolu, by możliwy był dwumiesięczny wyjazd.

Dostępne jest 11% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.