Rozwiązywanie nierówności

ks. Tomasz Horak

Ta czynność - tak mi się wydaje - należy do jednego z trudniejszych zadań biskupów diecezjalnych.

Rozwiązywanie nierówności

Jest jedną z ważnych umiejętności zarządzania diecezją – a w efekcie jednym z czynników, które pozwalają Kościołowi owocnie istnieć i działać. Przypuszczam, że jest to mało znany „zakamarek” życia wielu diecezji. Dla przykładu:

7+5+4+3≠6+2+2

Cyfry przedstawiają liczbę księży. 7 umarło od zeszłego roku. 5 przechodzi w emerytalny stan spoczynku. 4 położyła choroba. 3 pojedzie na misje. Składników może być oczywiście więcej, a ich wielkość zgoła inna. Po drugiej stronie znaku nierówności 6 nowo wyświęconych. 2 wróciło z kontraktu misyjnego. 2 po studiach specjalistycznych wraca do czynnego duszpasterstwa. Czyli ubywa 19, przybywa 10. Bilans wynosi minus 9. Skąd wziąć tych dziewięciu księży? To po krótkiej rozmowie z naszym ordynariuszem.

Zaznaczam, że podane wyżej dane stanowią tylko ilustrację, oddają jednak problem. Czyj? Chyba sporej części diecezji w Polsce, a także w Europie. Oczywiście, problemów diecezje i w ogóle Kościół ma wiele innych. Jak chociażby ten „rozwojowy” problem pedofilii (dodać trzeba, że ta sprawa ma także wpływ na omawianą nierówność bilansu personalnego).

Pewnie, ja jestem tylko wiejskim proboszczem, a w dodatku tuż przed odejściem w stan spoczynku. Ale przecież Kościół jest też mój. Zatem i ten personalny problem jakoś mnie dręczy – i to od lat. Nie będę podpowiadał biskupowi, skąd ma wziąć księży. Bo nie wiem. Chciałbym wskazać na bezsporną rezerwę istniejącą w każdej chyba diecezji. Nazwałbym to rezerwą strukturalną.

O cóż chodzi? Kościół, taki jaki znamy nie od dziś, a od wieków, jest strukturalnie sklerykalizowany. Stąd zresztą bierze się postrzeganie Kościoła jako instytucji biskupio-księżowskiej. Wręcz stawia się znak równości księża = kościół (i wtedy z małej litery). Nie jestem tutaj żadnym Kolumbem, Ameryki nie odkryłem. Taka refleksja, więcej – stosowne pomysły i zalecenia znajdziemy w dokumentach Soboru Watykańskiego II.

Nie tu miejsce na ich przypominanie. Ale warto zauważyć, że chociaż po części zostały one dostrzeżone i wprowadzone w życie, to jednak tylko po części. To po pierwsze. A po drugie – nie zmieniła się w zasadniczy sposób mentalność zarówno duchownych, jak i świeckich. Tych pierwszych, jakoby byli niezastąpieni we wszystkich zakamarkach Kościoła. Tych drugich, jakoby ich rolą było tylko grzeczne podążanie za pasterzami. I tak genialne słowa Jezusa o dobrym pasterzu dawno już uległy wypaczeniu.

W jakich miejscach i funkcjach księża są niezastąpieni? W funkcjach sakramentalnych. Szczególnie w dwóch – gdy przewodniczą Eucharystii oraz gdy jako powiernicy sumień rozgrzeszają. Tylko tyle? Aż tyle. Takim poligonem doświadczeń w tej materii są tereny misyjne, gdzie kapłanów jest bardzo mało i bez tak zwanych katechistów Kościół istnieć nie jest w stanie.

Zmiana mentalności w pojmowaniu i funkcjonowaniu Kościoła musiałaby objąć funkcjonowanie urzędów – bo nie urzędy są Kościołowi potrzebne, choć bez nich obejść się trudno. Urzędy zamienić na centra ewangelizacji? Chyba tak. A głównym atrybutem biskupa byłaby zwyczajna, może nawet lekko znoszona teczka. Któryś papież z taką zwykł chodzić. Przypomina ona o reszcie soborowych pomysłów i ustaleń.

Na koniec wspomnienie. Prowadziłem dawno temu w Krościenku oazę rekolekcyjną animatorów. Tzw. ORA obejmowały podówczas we wspólnym turnusie animatorów grup młodzieżowych, rodzin i kapłanów. Wszystko pod czujnym okiem ojca Blachnickiego. Podział na grupy według naszego systemu skutkował tym, że w każdej grupie było przemieszanie osób – świeckich, zakonnic, młodzieży, księży. Grupy same wybierały sobie relatora. Wtedy w jednej grupie była to zakonnica, w pozostałych – księża. Drugiego dnia jeden z nich musiał wrócić do parafii. I to właśnie ów relator. Wybierzcie nowego – rzekłem. Wybrali najmłodszą, siedemnastoletnią Marysię z Dolnego Śląska. No to wybrali. I ta właśnie grupa, pod wodzą tej właśnie dziewczyny, była najbardziej poskładaną i aktywną grupą na tym turnusie. To prawie 40 lat temu, a zapamiętałem. Coś w tym jest. A śniegi jakie wtedy były i mróz...

TAGI: